Stajenka

Boubi

Wrocilam wczoraj wieczorem z CDI-W - Wroclaw Partynice.
(Nie wiem czy to w tym watku, ale w razie czego adm przeniesie)
1) Rzadko kiedy tak sie wymarzlam (zreszta wszyscy jechali na tym samym arktycznym wozku) przerazony

2)Ogolny poziom niestety niski (najwyzsze noty w granicach 64- 65%).
3) Z ust jednego z sedziow zagranicznych uslyszalam, ze mamy dobre konie, tylko zlych szkoleniowcow wstyd

4) Ten sam sedzia dodal, ze nasi "zwyciezcy" w lidze Europy Zach plasowaliby sie na ostatnich miejscach

5) Grand Prix wygral oczywiscie Michal Rapcewicz
6) Katarzyna M zaprezentowala bardzo obiecujacego ogiera Ekwadora (jedynie 8 lat). Nadzieja na przyszlosc!
7) Urzekl mnie kur w wykonaniu konia fryzyjskiego (nazwy i narodowosci nie pomne) - to rzadkosc na miedzynarowych zawodach.
8) Nikomu nie polecam hotelu AGRO (choc jest najblizej Partynic) : drogo, bez sniadania i restauracji, pachnie poznym Gomulka, parking za 1 noc - 25 zl - pytam za co????? do bani

Wyniki na stronie :www.cdiwroclaw.pl

pumcia

Tak mi żal że nie dojechałam a bardzo chciałam! Niestety przyczyny zdrowotne mi nie pozwoliły. O tych trenerach to się słyszy od lat tylko chyba nic sie nie robi. Za to teraz bedzie ekstra sedziowanie. TWA jak nic. jak się nie spodobam sedziemu promotorowi to mnie nie przepusci chocbym miala nie wiem jak duze doswiadczenie.

Boubi

Tomek_J

Od dawna powtarzam, nie tylko konie mając na myśli:

Od dżumy, ognia, głodu i Polskich Związków Czegokolwiek chroń mnie, Panie !

I nieważne, czy chodzi o PZJ, PZHK, Polski Związek Hodowców Gołębi Pocztowych, czy Polski Związek Bierek Korespondencyjnych W Dni Nieparzyste. Po jaką cholerę te związki w ogóle istnieją ? W rodzimym wydaniu to tylko ciepłe stołki i intratne posadki, przechowalnia dla żądnych jakiejkolwiek władzy pryków rodem z minionej epoki. Narzucają nie tylko "jedyny słuszny" sposób postępowania, ale wręcz "jedyny słuszny" sposób myślenia. A ludzie pokornie dają się wtłoczyć w narzucany im schemat, wg którego jeśli na coś nie ma pozwolenia od Miłościwie Nam Panującego Związku, to absolutnie nie wolno tego robić.

Iandula

Tomek na prezydenta

a tak poważnie, to żyjemy w kraju absurdów, gdybyśmy nie tworzyli swoich małych państewek(bliscy, rodzina), dla których warto coś robić, to wielu z nas rzuciłoby to w diabły

kocia

Racja. Ja mam tylko 1 prośbę - jeżeli chcecie drążyć temat absurdów, to pliz... w innym wątku. Bo jak nie, to... krzeslem

martik

No wlasnie Kociu, moze bys wydzielila, bo ja mam takie pytanie w zwiazku z tym, co napisal Tomek i nad czym boleja dziewczyny...
Kazdy narzeka a w sumie nie wiadomo jakie inne rozwiazanie znalezc dla obecnej sytuacji- jest w ogole jakies sensowne i SPRAWIEDLIWE rozwiazanie?
Dyskusja nad czyms dopiero wowczas jest konstruktywna, jesli oprocz narzekania i wylewania pomyj, podajemy alternatywne rozwiazanie problemu... Jezyk

kocia

martik

sorri... Ale juz kto inny podzialal Jezyk

Paskuda

martik

A dlaczego gzies indziej na swiecie maja dobre rozwiazania, tylko nie u nas?

kocia

To jest chyba związane z naszą, polską mentalnością Smutny

Iandula

Boubi

Wiecie co?
Naturalnie wczytalam sie i wydrukowalam sobie nowe przepisy PZJ o sedziach (m.in dresazowych). Musze powiedziec, ze sama idea mi sie nawet podoba. Wesoly

Gdyby praktyka pokrywala sie z teoria to mielibysmy calkiem rozsadna nowa regulacje prawna. Niestety wszyscy wiemy, ze teoria czesto rozmija sie z praktyka, ze miewamy do czynienia z prywata, osobistymi interesami, roznymi "podchodami", wszechobecnym TWA itp. itd. Stad, uzyskanie wyzszej kategorii sedziowskiej moze byc przyslowiowa "droga przez meke". Nie przesadzajmy jednak, ze tak bedzie na pewno. Przepisy weszly w zycie 1 wrzesnia, a i tak sa jeszcze "martwe", bo nie ma dokumentow uzupelniajacych i nie wiadomo kiedy beda. Nikt wiec nie moze potwierdzic na wlasnym doswiadczeniu - jak nowy proces bedzie przebiegal.
Na razie nie demonizowalabym zbytnio. Kwadratowy

Tomek_J

Nie chodzi mi o to, że związek taki, czy inny jest niepotrzebny. Jest potrzebny, by realizować cele statutowe, jakie na siebie wziął, gdy powstawał. Związki istnieją w każdym kraju i w każdym kraju sa to ciepłe posadki. Ale mam wrażenie, że w naszym dochodzi do swoistej inwersji: najważniejsza jest "posadkowatość" i pieniądze, potem długo, długo nic, a na końcu - realizowanie celów statutowych. Gdyby PZJ dawał coś z siebie, to można by przymykać oko na to, że jest to "cieplarnia" dla rozmaitych towarzyszy, pozwalająca im godziwie dotrwać do emerytury. Ale bardzo proszę, zróbmy prostą ankietę, wypowiedzcie się krótko, w punktach, konkretnie i bez demagogii na dwa pytania: "Co dotychczas dał mi PZJ ?" i "Co dotychczas dał mi PZHK ?" Każdy z nas ma prawo zadać sobie takie pytanie i publicznie na to odpowiedzieć, bo wielu z forumowiczów odprowadziło już jakieś pieniądze do tych związków. PZJ może być ważny dla kadrowiczów, bo z nimi jeszcze jakoś współpracuje. Ale poniżej tego poziomu nie schodzi, więc dlaczego miałby być ważny dla szeregowego jeźdźca, czy posiadacza konia ? Czy każdy z Was marzy o byciu członkiem kadry narodowej ? Nie wierzę... Czy marzeniem życia każdego z Was są starty w "nsamaszczanych" przez PZJ regionalkach ? Nie wierzę, gdyby tak było, nie byłoby tylu zawodów amatorskich, a tylko same PZJ-owskie.

I jeszcze per analogiam opowiem Wam o tym, jak to parę lat temu było w moim ukochanym paralotniarstwie. Był sobie Aeroklub Polski (rodem z PRL-u) i podległe mu Aerokluby Regionalne [analogia: PZJ i WZJ-y]. AP działał w porozumieniu z rządem. Stworzył kilkustopniowy system szkoleń i licencji [analogia: odznaki jeździeckie]. Były też szkolenia instruktorskie, każdy instruktor (wówczas było ich ok. 120) kilka razy do roku był "zapraszany" na zebranie pod egidą szefostwa Sekcji Paralotniowej AP, podczas której musiał wpłacać kilkusetzłotowe kwoty za "patronat AP" (określenie autentyczne) nad jego szkołą latania. Aby być skierowanym na egzamin na kolejny stopień licencji, kursant musiał dobrze żyć ze swoim instruktorem [analogia: sędzia-promotor], co często oznaczało pewne nadużycia ze strony instruktora.

Co wzamian ? Bardzo niewiele. AP prowadził tzw. kadrę narodową, do której czasem łatwiej się było dostać po znajomości, niż w uznaniu umiejętności lotniczych. Oczywiście osoby niespolegliwe (a było ich trochę) nie miały tam miejsca. Zawsze na kadrę (wyjazdy na zawody i treningi) brakowało pieniędzy, więc tym bardziej nie było ich na działania bardziej lokalne, "w terenie". Żeby było zabawniej - po kilku latach i wyszkoleniu ok. 10.000 pilotów paralotniowych okazało się, że wszystkie dotychczasowe działalna AP: szkolenia, licencje itd. NIE MIAŁY MOCY PRAWNEJ ! AP okazał się zwykłym stowarzyszeniem, a nie "prawą ręką rządu".

Rozpętała się burza, trwała ok. 2 lata. W międzyczasie powstało nowe prawo lotnicze i nowe zasady licencjonowania paralotniarzy. Na szczęście ludzie pozakładali własne stowarzyszenia, mające wielokrotnie większą w porównaniu z AP liczbę członków. Te stowarzyszenia zaczęły mieć wiodącą rolę w organizowaniu imprez, zawodów (także zagranicznych) itd. Stały się siłą, z którą AP musiał zacząć się liczyć, bo po prostu tracił swoich członków, a z kadry - najlepszych pilotów. Nowe stowarzyszenia okazały się też o niebo skuteczniejsze w załatwianiu sponsorów, czy w organizowaniu potrzebnych i pożytecznych prac "u podstaw" (dzierżawa i porządkowanie startowisk itp.)

Morały są dwa:

Pierwszy dedykuję działaczom PZ-ów: można przez lata całe bezczelnie "doić" ludzi, ale jak się ra za dobrze przegnie pałę, ludzie się odwrócą do związku tyłkiem i pójdą swoją drogą.

Drugi dedykuję wszystkim koniarzom: od Was i tylko od Was zależy, jaki w przyszłości ten system będzie miał kształt. Jak będziecie zgadzać się na wszystkie te działania związkowych administracji, których jedynym celem jest dojenie kasy, to zawsze będzie tak, jak jest. Jak zaczniecie robić swoje - może coś się zmieni. Niekoniecznie, ale może.

Chciałbym być Kulczykiem, albo przynajmniej wygrać jakąś kilkudziesięciomilionową kumulację Totka. Zorganizowałbym wówczas system opozycyjny na skalę ogólnopolską. Taką np. Polską Ligę Jeździecką z comiesięcznymi zawodami o takiej puli nagród, że naszym najlepszym zawodnikom po prostu nie opłacałoby się współpracować z PZJ-em. I wówczas bardzo dobitnie wyszedłby na jaw całkowity brak sensu istnienia PZJ-u.