Forum Stajenka Strona Główna Stajenka
Miejsce, którego nam brakowało :)
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Sentyment a smutna prawda
Idź do strony Poprzedni  1, 2
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Stajenka Strona Główna -> Boks 1: BIEGALNIA
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Slonce
Bogini koreczków :)


Dołączył: 18 Lis 2005
Posty: 620
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 12:54, 07 Lut 2007    Temat postu:

To bardzo trudny temat. Uśpienie przyjaciela, z którym łączą nas bardzo silne uczucia, wspomnienia i niezliczone przygody to na pewno bardzo trudna decyzja. Nikomu nie życzę aby musiał ją kiedykolwiek podejmować.
W sytuacji podbramkowej należy się jednak zastanowić czy dalsze ratowanie nie będzie tylko dalszym przedłużaniem cierpień konia. W przypadku Barbaro podjęto słuszną decyzję. Złamnie, ochwat, podwieszenie na pasach... To już nie życie dla zwierzęcia.

Nie wiem co dokładnie bym zrobiła w takiej sytuacji. Na pewno walczyłabym do ostatniej szansy, ostatnich pieniędzy, ale z drugiej strony nie chciałabym patrzeć na przedłużające się cierpienie i wegetację mojego przyjaciela. Mimo wszystko uczucia konia trzeba postawić wyżej niż swoje własne "kocham go tak bardzo, nie mogę bez niego żyć!"
Walkę trzeba podejmować zawsze. Moja kotka też miała ropomacicze. Myśleliśmy, że jest ciężarna, ale trwało to zbyt długo, pojawiły się ropne wycieki. Jak trafiła do weta, było bardzo kiepsko, od razu proponował uśpienie. Ostrzegał, że z operacji może się wogóle nie wybudzić. Mimo wszystko spróbowaliśmy, teraz kotka leży obok mnie i ma się świetnie.

Walczyć warto zawsze, trzeba tylko wiedzieć kiedy jest to już tylko bezcelowa walka z wiatrakami....
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Iburg
Lubię rude... Konie i koty :P


Dołączył: 18 Lis 2005
Posty: 7752
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Rybnik

PostWysłany: Śro 16:39, 07 Lut 2007    Temat postu:

To jest trudna decyzja .Ja ja tez musialam podjąc. Leczylismy jździlismy po lekarzach. Ale kiedy powiedziano nam że to nowotwór nieoperacyjny że nimy mozna zrobic operacje robiąz z boku przetoke zamiast odbytu, i to przedłuzy mu zycie może o 1/2 roku może mniej. Mial silne bóle cały czas by. na środkach przeciwbólowych i wtedy spal i był otepialy jak środki przestawały działać widac było cierpienie. Nie moglam na to patrzeć. Podjełam decyzje pomimo ze było to bardzo trudne, ciągle mialam nadzieję że to pomyłka że można cos zrobic, wiem że nie chcial odchodzic bo nikt nie chce. Ale czasem bol fizyczny jest nie do zniesienia.
Nawet teraz zastanawiam sie czy podjęłam słuszną decyzje. Bo takiego psa nigdy nie będe już miała. Ale czy dla własnego sumienia, zadowolenia, żweby dłużej z nim przebywac, miałam pozwoic mu cierpiec.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dekster
Mam większego konia niż OSM :P


Dołączył: 23 Gru 2005
Posty: 1776
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Płaskowyż tarnowski

PostWysłany: Czw 10:49, 08 Lut 2007    Temat postu:

Cytat:
Nikomu nie życzę aby musiał ją kiedykolwiek podejmować.

Każdego,kto kupuje konia i zakłada,że go nie sprzeda,w każdej chwili coś takiego może spotkać. Kto przeżył sprzedaż konia zjakiegoś tam powodu wie jak to boli a co dopiero zadecydować o jego dalszym życiu lub nie życiu.Dużo tez w takiej chwili zalezy tez od weterynarza.Myśle,że warto miec wtedy blisko siebie kogoś,kto prosto z mostu powie nam jak jest,czy warto czy nie,pomoże wspólnie podjąc decyzję.Często obca osoba nie powie nam wszystkiego lub powie w nieodpowiedni spodób.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
blueberry
geniuszka rewolucjonistka


Dołączył: 20 Mar 2007
Posty: 462
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z zewsząd
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 16:33, 28 Lip 2008    Temat postu:

odświeżam temat..bo niestety jest mi aktualnie bliski...
moja sytuacja-mam zdrowego konia z chorą nogą...
w nodze nie ma ścięgien tylko bliżej nieokreślona masa blizn, ran, zwapnień, cały czas powstają stany zapalne i trzeba nogę "otwierać" aby wypuścić zbierającą się ropę i krew ( z resztą, więcej info w wątku o zerwanym ścięgnie)

Była szansa na operację, Wawa odpisała, że koń się kwalifikuje, co nie oznacza, że operacja mu pomoże, a przy rzeczywistym stanie nogi większość wetów skłania się ku temu, że obecność sztucznego ścięgna w postaci włókna węglowego nic nie zmieni...i stany zapalne będą nadal powstawać. Ale 100% zapewnienia nie ma.

Pomimo tego, jak strasznie to brzmi, to koń "aż tak bardzo nie cierpi", tzn są dni gorsze i lepsze, czasami jest ok i wydaje się, wszystko jest na dobrej drodze, a dzień następny niesie ze sobą powrót do gorszego.
Jedyne wyjścia boksu, które można koniowi zapewnić to krótkie spacerki po twardym podłożu, każde wyjście na padok (gdzie koń nie szalał, tylko snuł się i jadł trawę) wiązało się ze skokowym pogorszeniem....

Znam tego konia już od paru ładnych lat, kupiłam go jako zdrowego, niezajeżdżonego 3latka, był moim przyjacielem i odskocznią od wielu problemów i nie wiem co teraz zrobić, albo inaczej wiem, ale nie wiem jak się do tego zabrać Smutny

Najgorsze jest to, że poprzedni wet skiepścił, krótko mówiąc sprawę i nie ma wielu opcji leczenia, jakby zerwanie było świeże, to możliwości są tysiące, ale w tym przypadku nie...

i pluję sobie teraz w brodę, dlaczego nie wybrałam innego weta przy pierwszej kontuzji, aczkolwiek jest to człowiek bardzo poważany i jednostkowe niepowodzenie chyba nie umniejszy jego grona zwolenników

ehhh
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Tomek_J
Jest!!! zbudowałem ją TYMI ręcami ;)


Dołączył: 18 Lis 2005
Posty: 2083
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 18:12, 28 Lip 2008    Temat postu:

Ktoś kiedyś demagogicznie zapytał: "Czy zachowujemy się fair play wobec swoich koni traktując je w taki sposób ?" I powołał się na Kodeks Postępowania z Koniem PZJ-u, który mówi m.in.:

II. Na wszystkich (...) dobro konia musi stać ponad wszelkimi innymi wymaganiami. Dotyczy to stałej opieki (...)

V. Należy dołożyć wszelkich starań, aby zapewnić koniom staranną opiekę (...), a także humanitarne traktowanie po zakończeniu kariery sportowej. Dotyczy to właściwej opieki weterynaryjnej obrażeń, spokojnej starości (...)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Iandula



Dołączył: 06 Gru 2006
Posty: 6184
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 19:44, 28 Lip 2008    Temat postu:

Blue, z tego co piszesz zrobiłaś wszystko co należało, zwróciłaś się do znanego fachowca w okolicy, to nie Twoja wina, że się nie udało
jakiej decyzji nie podejmiesz, to jestem przekonana, że bardziej będziesz myślała o swoim przyjacielu, niż o sobie
woziłaś go po klinikach, lekarzach i starałaś się dotrzeć wszędzie tam, gdzie mogli Wam pomóc, walczyłaś o jego zdrowie
stoisz przed trudną decyzją i mocno trzymam za Was <eh?>
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Boubi
Melka i rżysko jest ponad wszystko ;)


Dołączył: 24 Maj 2007
Posty: 4504
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Raciborz-Lozanna

PostWysłany: Pon 22:57, 28 Lip 2008    Temat postu:

Blue...
Bardzo Ci wspolczuje. Smutny Mozesz mi wierzyc, ze wiem z mojego smutnego doswiadczenia jak ciezko i jak trudno podejmuje sie decyzje w takich wypadkach.
W innych watku chyba napisalas, ze Dukat - o dziwo - nie kuleje.
Przy tak rozleglych zmianach - jest to fakt prawie niepojety.
Jednak jesli nie kuleje, to znaczy, ze nie odczuwa bolu, wiec nie cierpi. On sam naturalnie nie ma pojecia w jak ciezkim stanie sie znajduje i jakie decyzje moze podjac jego wlascicielka.
W przypadku mojego poprzedniego konia, kiedy to musialam zadecydowac o jego uspieniu - sytuacja byla na tyle odmienna, ze kon kulal bardzo pomimo wczesniejszego odnerwienia, i ze choroba trzeszczek nie dawala zadnej szansy na wyzdrowienie. Stanie w boksie nie wchodzilo w rachube, bo od razu mial kolki, a z kolei jego nerwowy charakter angloaraba - nie dawal zadnych szans na spokojne kustykanie po pastwisku. Dla mnie niestety sytuacja byla jasna, a wybor - jeden niestety. Smutny

Moze jeszcze odczekaj troche jesli Dukat dobrze znosi boksowe postoje i spacerki po twardym? Jesli stan jego nogi by sie poprawil to moze operacja w W-wie moglaby dosc do skutku?
Na podjecie nasjmutniejszej decyzji bedziesz miala jeszcze czas.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
blueberry
geniuszka rewolucjonistka


Dołączył: 20 Mar 2007
Posty: 462
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z zewsząd
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 23:58, 28 Lip 2008    Temat postu:

koń nie kuleje, ale bynajmniej sytuacja w której się znajduje nie jest komfortowa, dodatkowo nie ma już prawie żadnych możliwości na zmianę tego stanu lub chociaż częściowe zalecznie.

Moim celem był doprowadzenie tego konia do takiego stanu, żeby mógł spędzić resztę życia na pastwiskach, będąc męczonym przeze mnie w różnoraki, ale lekki, sposób z ziemi, chociażby przez czyszczenie itd. Wesoly

Fakt jest faktem, że póki co, na dniach sie nie zanosi, żeby zostały podjęte jakieś drastyczne kroki, aczkolwiek z dnia na dzień jest gorzej, samo zakładanie/zmiana opatrunku to ciężka sprawa, tak samo jak smarowanie nogi itd.-bo choć nie kuleje, to odczuwa ból...

Konsultacje są stale prowadzone z kilkoma klinikami (w tym za granicą) mimo tego, diagnoza jest w większości taka sama. Albo inaczej, brak diagnozy, rozpoznania i propozycji leczenie. "Czegoś, co raz się rozpadło, trudno poskładać ponownie w jedną całość"

Póki co, podtrzymujemy konia w stanie w jakim jest, w wypadku pogorszenia-decyzja będzie jedna Smutny dziwne jest to, że owo pogorszenie, na dobrą sprawę nie wpływa na ogólny stan zdrowia, jedynie na stan nogi...więc mam zdrowego konia z chorą nogą, który stoi na cienkiej, białej linii
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Boubi
Melka i rżysko jest ponad wszystko ;)


Dołączył: 24 Maj 2007
Posty: 4504
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Raciborz-Lozanna

PostWysłany: Wto 12:41, 29 Lip 2008    Temat postu:

blueberry napisał:

więc mam zdrowego konia z chorą nogą, który stoi na cienkiej, białej linii


Blue,
Podejmujac najtrudniejsza decyzje w moim zyciu i przyplacajac ja potem wielomiesieczna depresja. Smutny wstyd , bylam w identycznej sytuacji:
mialam wspanialego, pieknego konia, ktory rwal sie do ruchu, ktory mial dobrze poukladane w glowie, ktoremu w sumie nic nie dolegalo.... oprocz wlasnie tej jednej chorej nogi. I to ja musialam zadecydowac o jego odejsciu.... nie zazdroszcze Ci. Smutny
Zycze wiele odwagi.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Iandula



Dołączył: 06 Gru 2006
Posty: 6184
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Wto 15:39, 29 Lip 2008    Temat postu:

dołek murowany,
kiedy straciłam wymarzonego, własnego źrebaka przez m-c nie weszłam do boksu mojej kobyły, czując się winną własnej bezradności wobec sytuacji Smutny
było mi przed nią wstyd, że zawiodłam Smutny
do tego poczucie utraty maleństwa Smutny
ehh .................
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Cytrynka



Dołączył: 29 Sty 2008
Posty: 4273
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Rybnik City
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 15:52, 29 Lip 2008    Temat postu:

Dopiero teraz doczytałam wątek jest mi bardzo przykro. Nie posiadam własnego konia ale przyjaciel zwierze to specyficzna więź. Będe trzymać kciuki
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Monka



Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 504
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Rybnik/Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 13:09, 31 Lip 2008    Temat postu:

Jeśli mowa o pożegnaniach to w zeszłym tygodniu musiałam wraz z rodzina podjąć decyzję o uśpieniu naszej jamniczki.Moim zdaniem jeśli zwierzę nie ma szans na normalne życie i ma tylko cierpieć to trzeba pozwolić mu odejść, choć z własnego przykładu wiem jakie to trudne Smutny
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
dragonnia
Va'esse deireádh eap eigean...


Dołączył: 10 Mar 2008
Posty: 1286
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Giżycko - MAZURY
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:02, 02 Wrz 2008    Temat postu:

Czytam czytam i sama zastanawiam się co kiedyś zrobię. Tak, bo trzeba mysleć o przyszłości jak ma się konia i psy. Rozum podpowiada, że jak cierpienie będzie mocne, to należy podać "ostatni zastrzyk"> Serce "za wszelką cenę do końca trzymać przy życiu, bo to najlepsi przyjaciele".
Zamknąć konia w boksie - barbarzyństwo, szczególnie dla Darnicy. Ona kocha biegać, kocha dużą przestrzeń, a boks to kara za nic. Dragon, kundelek, następny który lubi ganiać, szaleć. Przykuć go do posłania - tragedia za życia psa. Podobnie nasz rotti Max. Myślę jednak, że jeśli diagnoza byłaby jednoznaczna, to podjęłabym bardzo trudną decyzję o eutanacji. Wiem juz teraz, że opłaciłabym za to depresją, dołem i Bóg wie czym jeszcze. Cierpieć bym jednak nie pozwoliła, bo cierpiałabym razem ze zwierzakiami.

Blue trzymaj się Moja Droga. Miej siłę bez względu jakie kroki podejmiesz.


Ostatnio zmieniony przez dragonnia dnia Wto 21:05, 02 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Stajenka Strona Główna -> Boks 1: BIEGALNIA Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2
Strona 2 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin