Forum Stajenka Strona Główna Stajenka
Miejsce, którego nam brakowało :)
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Miłość do koni jest nieuleczalna !
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Stajenka Strona Główna -> Boks 1: BIEGALNIA
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
guli
Gość





PostWysłany: Pon 11:00, 23 Sty 2006    Temat postu:

To cieszy mnie,że nie jestem wyjątkiem Wesoly
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
martik
-admin z przypadku-


Dołączył: 17 Lis 2005
Posty: 9231
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Czekolandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 12:45, 03 Lut 2006    Temat postu:

Miłość do koni jest nieuleczalna. I piękna...
Jak na prawdziwe uczucie przystało, miłość do koni ewaluuje. Jak zatrzymam się na chwilę nad swoimi uczuciami to widzę, że zmieniały się w czasie.
Miłość łączy też w sobie złość i nienawiść. Muszę się przyznać, że wielokrotnie się złościłam... Parę razy nienawidziłam. Ale na chwilę, krótko i znów powracało uczucie pozytywne- miłość.
Teraz patrzę na to wszystko zupełnie inaczej niż parę lat temu. Kiedyś to była miłość ślepa, coś w stylu: chcę mieć konia, ot tak. A teraz wiem, że jest to przede wszystkim obowiązek a potem przyjemność. Czy to znaczy, że moja miłość stała się dojrzalsza?

Halo, ludziki- nie wszyscy napisali jak to się u Was zaczęło. Zachęcam to zwierzeń :D
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kocia
uwielbiam prostotę...


Dołączył: 18 Lis 2005
Posty: 4506
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Kraina Podziemnej Pomarańczy
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 13:40, 03 Lut 2006    Temat postu:

martik napisał:
Kiedyś to była miłość ślepa, coś w stylu: chcę mieć konia, ot tak. A teraz wiem, że jest to przede wszystkim obowiązek a potem przyjemność.

O taak święte słowa !
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
jamaika



Dołączył: 31 Sty 2006
Posty: 95
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Konstancin

PostWysłany: Pią 14:00, 03 Lut 2006    Temat postu:

Ja miłość do koni mam na pewno odziedziczyłam po dziadkach.Obydwaj mieli konie i bardzo je kochali.Jako małe dziecko słuchałam opowieści o tych koniach i oglądałam zdjęcia dziadkowych grubasków.
Jeździć zaczęłam jako 6-letnie dziecko z zalecenia ortopedy.Lekarze stwierdzili że mam zbyt płytkie panewki w stawach biodrowych i takie ułożenie nóg na koniku napewno mi pomoże.Mama zapisała mnie więc na zajęcia do szkółki.Jeździłam na olbrzymim szpakowatym wałachu imieniem Makler.Panewki mi się wyrobiły a miłość do koni zostałaWesoly
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Tomek_J
Jest!!! zbudowałem ją TYMI ręcami ;)


Dołączył: 18 Lis 2005
Posty: 2083
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pią 14:15, 03 Lut 2006    Temat postu:

martik napisał:
Halo, ludziki- nie wszyscy napisali jak to się u Was zaczęło. Zachęcam to zwierzeń :D


Myślałem, że przemilczę, ale pewne rzeczy za bardzo tkwią w człowieku i gryzą mimo upływu czasu... Nie da rady.

Duża część z Was zna moją historię. Pozostałym opowiem ją ku przestrodze.

Nie byłem i nie będę wielkim miłośnikiem jazdy konnej. Przez większość życia o koniu wiedziałem tyle, że "jaki jest - każdy widzi". Koni kiedyś było mnóstwo w moim dzieciństwie, bo generalnie było ich sporo, zwłaszcza na wsiach i w mniejszych miastach; potem - jakoś tak zaczęły znikać, co nie miało dla mnie żadnego znaczenia.

Natomiast zawsze bardzo lubiłem zwierzęta, a temat odpowiedniego ich traktowania jest mi bliski. Niespełna 4 lata temu (Jeeezu, jak ten czas leci !) przeczytałem na pl.rec.zwierzaki apel o pomoc w ratowaniu koni przed rzeźnią i transportami. Ruszyło mnie. Poszperałem w różnych źródłach, poczytałem, ruszyło mnie jeszcze bardziej. Skontaktowałem się z osobą, któa wystosowała ten apel i zdecydowałem się na spotkanie. Tak trafiłem pod Kampinos. To, co tam zobaczyłem, było proste (wręcz prymitywne) do bólu, a jednak miało swój nieodparty urok. Spędziłem trochę czasu, dowiedziałem się różnych rzeczy i zaangażowałem się na całego, także finansowo. I tak trafił w moje ręce Fuks, podówczas półroczny odsadek, niewiele tylko mniejszy od konia pokazanego w reportażu na TVP2. Poznałem kupę sympatycznych ludków, spędzałem tam każdy weekend, słowem - super sprawa. Plany nakreślano wzniosłe, działalność się rozwijała, wykupywanych koni przybywało w zaskakującym tempie. Jednym z nich był przedstawiony Wam już Twister.

Głupota ludzka jest jak piosenka: "nie zna granic". Człowiecza naiwność zresztą też. Cóż, ja na pewno pod tym względem wykazałem się stuprocentowym człowieczeństwem. Będąc laikiem w sprawach końskich wiele rzeczy przyjmowałem na słowo, wiele - za dobrą monetę. Jednocześnie mam ten zwyczaj, że jak się za coś nowego biorę, to pierwsze co - uzupełniam braki w wiedzy. Intensywna lektura pozwoliła mi przejrzeć na oczy. Najtrudniej było zrozumieć, przyjąc do wiadomości na samym początku, że coś nie gra. Że istnieją powazne odstępstwa od tego, co powinno być standardem opieki nad zwierzętami, że wiedza pewnych osób jest bardzo powierzchowna i głównie dotyczy jazdy, a nie chowu, że wszystko jest finansowane tylko poprzez wyłudzanie kasy od ludzi, którzy po jej wpłaceniu stają się zbędni. Że fascynująca obecność koni, praca przy nich i wspaniałość krajobrazów to fajna sprawa, ale...

Przez pół roku współpracy widziałem nie tylko pogarszające się warunki bytowe zwierząt (chudość, zarobaczenie), ale i szybko malejące zainteresowanie Głównej Organizatorki. Bywały weekendy (i to po kilka z rzędu), w których przez całe 2 dni w tym miejscu byłem sam jeden, a Główna Organizatorka nawet nie zainteresowała się, czy faktycznie jestem. Co by było, gdybym kiedyś nie dojechał ? Ano nie wiem...

Trzeba było spojrzeć prawdzie w oczy, a było to dla mnie nowe doświadczenie. Decyzję o odejściu podjąłem jeszcze na 2 miesiące przed zrealizowaniem tego. Znalazłem miejsce zastępcze. W tym momencie wszystko "wizęło i się rypło"; poprosiłem Organizatorkę o rozmowę nt. przyszłości miejsca - do końca ściemniała, jak to będzie wspaniale, sponsorzy, ośrodek... tylko trzeba trochę kasy na bieżącą działalność, bo sa przejściowe trudności. Wysłuchałem, podziękowałem, kilka dni później zaczęła się przeprowadzka Fuksa i Twistera. Pani Organizator nawet się nie pofatygowała, żeby sprawdzić, czy zwierzęta przygotowane do przewozu przeze mnie - laika będą miały odpowiednie warunki. Kilka dni potem zwinęła się na dobre, porzucając miejsce i kilka pozostających w stajni koni.

Opiekę nad zwierzętami przejął ex-facet Organizatorki, porzucony tak samo, jak i konie, będący prawnym właścicielem gruntów i budynków, ale nie znający się na chowie, mocno podłamany cała sytuacją i w dodatku - co tu kryć - nie do końca zdrowy. Działy się tam ponoć wówczas sceny dantejskie, które na szczęście należą do przeszłości (po kilku miesiącach odwiedziłem miejsce i dosłownie (!) nie poznałem koni - tak się zmieniły na korzyść, "zaokrągliły"). Przykre sceny działy się także na Forum (gdyż nie ukrywałem swojej krytycznej oceny Wiadomej Osoby), było sporo problemów z doprowadzeniem obu "moich" (Drub, przepraszam, to tylko takie określenie Mruga ) koni do przyzwoitego stanu. Fuks wyszedł z tego w sumie obronną ręką, za Twisterem pewne rzeczy ciągnęły się przez lata.

Zostałem sam sobie z rocznym koniem i całkowitym brakiem doświadczenia. A co było potem - aaaa, to już całkiem inna historia Mruga

Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Mam konia, przeniosłem się na wieś, dorobiłem się stajenki ("tymi ręcami" :D), poznałem Was.

No i przede wszystkim: trafiłem na mojego kochanego Kociaka Mruga
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kocia
uwielbiam prostotę...


Dołączył: 18 Lis 2005
Posty: 4506
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Kraina Podziemnej Pomarańczy
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 14:23, 03 Lut 2006    Temat postu:

No i wystosowałeś artykuł do "KP" o ratowaniu koni z głową Wesoly
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Iburg
Lubię rude... Konie i koty :P


Dołączył: 18 Lis 2005
Posty: 7752
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Rybnik

PostWysłany: Pią 21:28, 03 Lut 2006    Temat postu:

Ja nie wiem jak i dlaczego wzięła sie u mnie miłośc do koni a w zasadzie do wszystkich zwierząt. Od dziecka a było to dosyc dawno temu kiedy nie było tyle samochodów natomiast jeździło sporo furmanek kochałam konie psy i inne zwierzaki. Konie zawsze dokarmiałam chlebem i sianem jak stały w tartaku po drzewo. Psy bezdomne łapałam karmiłam i wypuszczałam. Zawsze chciałam jeździć konno, mieć psa ale nie miałam takich mozliwości. Pierwszy raz wsiadłam na konia na wczasach w siodle w Lubniewicach. Potem powstała Sekcja Jeździecka w Stodołach i tam sie zapisałam poznałam tam TŻ ktory okazał sie tez końsko uzależniony jak cała jego rodzina. Jeździł sportowo konno jego Ojciec i Brat i TŻ tez ( skoki i WKKW. Ojciec i Brat pracowali ( Brat jeszcze pracuje) w Stadach i Stadninach. TZ. jest u nas trenerem jest Prezesem Śl.Z.J a konno jezdżą moi dwaj synowie. Z konmi związany jest tez Bratanek TŻ-a Ja jeżdziłam jeszcze krótko po urodzeniu drugiego syna potem przestałam. Jest mi trochę zal. Nigdy nie miałam swojego konia chociaż bardzo bym chciała. Konie ma starszy syn.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
nongie



Dołączył: 18 Lis 2005
Posty: 9086
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: woj.opolskie

PostWysłany: Sob 4:18, 04 Lut 2006    Temat postu:

Miłość.... nie wiem czy to dobre słowo, moze bardziej potrzeba obcowania z końmi, innymi zwierzętami i z naturą wogole?
Myslę ze to znikąd nie przyszło, tylko we mnie tkwi od zawsze, ciągle tą potrzebę odkrywam na nowo. Kiedyś wydawało mi się ze to tylko konie, ale tak nie jest... zrozumiałam to chyba w czasie spacerów i rozmów z Florianką w jej czarodziejskiej dolince. Pamiętam jak kiedyś przeżywałam jakąś nieprzyjemną dyskusję na deplach z zawziętym dyskutantem, Magda powiedziała mi wtedy "daj spokój, popatrz jaki on biedny... siedzi w tym swoim betonowym miescie przed szklanym ekranem, nie zna liści, szumu drzew, zapachu trawy i końskiego potu". I jakos we mnie te jej słowa tkwią do dzisiaj - to prawda: przy koniach, zwierzętach, a nawet kopiąc w ogródku na swojej wsi - czuję się po prostu bardzo bogata Wesoly

A kiedy to odkrywanie się zaczeło? Pamietam mgliście... miałam moze z 6-7 lat, kiedy z Mamą pojechałyśmy w odwiedziny do wujka nad Odrą. Miał gospodarstwo i roboczą mroziatą klacz - Lottę. Był środek lata, Wujek własnie wracał z Lottą z pola, wyszłyśmy im naprzeciw. Dorośli przez chwilę rozmawiali, ja podziwiałam potężne mięśnie, kopyta, końskie wargi z długimi włosami czuciowymi. Wujek to zauwazył i zapytał czy chcę się przejechać - byłam zawstydzona jak to dzieciak. Po chwili wujkowe silne ręce podniosły mnie jak piórko, umieściły na konskim grzbiecie i ruszyliśmy stępem w stronę domu. To było zaledwie kilka kroków, ale od kiedy poczułam pod sobą tę przyjazną potęgę, to ciepło, ten zapach - od tego momentu już zawsze szukałam okazji zeby poczuć to znowu. Najpierw na chłopskich kobyłkach i na kucach w wędrownych zooparkach, potem na weekendowych jazdach rekreacyjnych w ZT Koźle. Tak się zaczeło.

Tradycji jeździeckich u nas nie było, choć bracia Taty mieli do czynienia z końmi.
Jeden pracował z parą zaprzęgową w tartaku, ale traktował je czysto użytkowo. Drugi (brat bliźniak ojca, potem franciszkanin) - s.p. wujek Reinhold (braciszek Piotr) - był prawdziwym zwierzolubem. W młodości pracował jako parobek przy koniach, brał sie za te najbardziej narowiste i omal nie przypłacił tego życiem - oberwał kopytem w skroń i przez wiele dni balansował w śpiączce na granicy życia i śmierci. Został mu po tym zdarzeniu wyraźny ślad - wgłębienie, taka dziura w kości skroniowej. Potem w klasztorach na Gorze Sw. Anny, w Nysie i w Prudniku - rownież zajmował się zwierzakami, znał każdego i potrafił godzinami o nich opowiadać.
Rodzice mowią, ze to po braciszku Piotrze mam tego bzika Wesoly
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kawa
Gość





PostWysłany: Sob 16:41, 04 Lut 2006    Temat postu:

Ja jako dziecko mieszkałam na wsi.Rodzice pracowali na poczcie.Obok było gospodarstwo graniczące z nami ogrodzoną dużą łąką.U nas na podwórku stała lipa i był cień ,konie przychodziły się tam schronić .Starsza siostra wynosiła im wode we wiadrze ,ona ich się nie bała ,a ja i owszem .Jak konie były przy płocie to ja na podwórko nie wyszłam.Bo koń jak to koń jak zobaczył kogoś na podwórku to podchodził do płota.I mimo iż się ich tak bałam to wszystkie ówczesne rysunki kilkuletniego dziecka to były konie.Jeszcze w szkole podstawowej moi rodzice wyprowadzili się do miasta,o koniach zapomnialam.Wyszłam za mąż ,urodziłam dzieci -drżałam o ich zdrowie i bezpieczeństwo,i nagle moje dziecko, chudzina , okularnica oswiadcza w 5 kl. że ona chce jezdzić na koniach.Wyobrażacie sobie co przeżywałam ,no ale nie mogłam jej tego zabronić.Przez pierwsze pół roku nie pojechalam jej ani razu zobaczyć.Zapomniałam dodać że te wyjazdy organizowała Spółdzielnia Mieszkaniowa w której pracowaliśmy oboje,dla dzieci pracowników i dzieci naszych zasobów.Moje dziecko przybiegało z takiego wyjazdu z wypiekami ,buzia jej się nie zamykała.Była szczęśliwa,więc ja postanowilam wkońcu wybrać się z nią.Wejść do stajni ja? Co wy?, jeden koń na podwórku,a ja na szczycie schodów.Dziecko ciągnie nas do stajni ,do Iryska .A ja nie.No ale dzieci wyszły w końcu na jazde.No i jeszcze w tym samym dniu -co ja mówie w tej samej godzinie siedziałam na koniu.Nareszcie sie coś we mnie przełamało. Tego samego lata zaczełyśmy razem jeżdzić na konie.Spadłam ,potłukłam się bardzo boleśnie,ale właziłam i właże na to zwierze.A praca przy nim to istny relaks,a przyjażń z nim to balsam dla duszy.,odtrutka na naszą rzeczywistość .Ludzie kochający te zwierzęta są inni,naprawde tak sądze.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Iburg
Lubię rude... Konie i koty :P


Dołączył: 18 Lis 2005
Posty: 7752
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Rybnik

PostWysłany: Sob 21:22, 04 Lut 2006    Temat postu:

Tak pamietam jak sie Kawa bała a potem wspaniale opiekowała sie końmi Kajesem ,Cykadą. Były wyczyszczone dostawały jabłka marchewka chlebek. Poszyła woreczki na sprzet do czyszczenia wszystkich koni. Ach co tu dużo mówic. To prawda że odżywa przy nich.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Forkate



Dołączył: 25 Kwi 2006
Posty: 3332
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 23:38, 12 Maj 2007    Temat postu:

Ciekawy temacik Wesoly
Ja mam świadomość, że to, co zaczęło się jakieś 8 lat temu nigdy nie ustanie.
To już jest na całe życie. W czasie prawie 3-letniej przerwy w regularnym jeżdżeniu byłam często pobudzona, jak człowiek na głodzie.
Przede mną (mam nadzieję) jeszcze wiele lat życia, i (mam nadzieję) wiele koni zawita do niego.
Wydaje mi się, że odziedziczyłam to po dziadku (ze strony ojca). Dziadek z tego co wiem konie miał zawsze, zwykle grubaski, ale słyszałam że i folblucik się trafił Wesoly Strasznie żałuję, że nie mogę z nim teraz o tym porozmawiać... Chciałabym poznać jego historię, ukochane konie...Umarł niedługo po tym, jak zaczęłam jeździć.
Jako małego upierdliwego bachorka sadzali mnie czasami do zdjęcia Wesoly Jako miastowe dziecko po przyjeździe na wieś zwykle gnałam do stajni albo na padok...
W ogóle też zawsze ciągnęło mnie do zwierzaków. U ciotki, u której w dzieciństwie spędzałam całe wakacje, bawiłam się na podwórku z prosiętami Mruga Siedziałam sobie na ziemi, a te mnie obłaziły...
Tak więc mam to w genach myślę. Wiem, jak będzie wyglądać moje życie. Całe. Zastanawia mnie tylko, czy znajdę w nim miejsce na założenie rodziny. Bo szczerze, mimo ludzkich potrzeb, gdyby ktoś kazał mi wybierać pomiędzy życiem z końmi a rodziną, wybrałabym to pierwsze wstyd
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
martik
-admin z przypadku-


Dołączył: 17 Lis 2005
Posty: 9231
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Czekolandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:38, 13 Maj 2007    Temat postu:

Forkate napisał:
Zastanawia mnie tylko, czy znajdę w nim miejsce na założenie rodziny. Bo szczerze, mimo ludzkich potrzeb, gdyby ktoś kazał mi wybierać pomiędzy życiem z końmi a rodziną, wybrałabym to pierwsze wstyd

Kaśka, to przychodzi z czasem Mruga Jak już osiągniesz wiek, w którym stwierdzisz, że jesteś gotowa na rodzinę, wówczas zrobisz wszystko aby pogodzić rodzinę i konie. Albo niekoniecznie jak osiągniesz dany wiek... Może Cię trafić taka miłość, która nie będzie cierpiała zwłoki i polecisz jak na skrzydłach do przysłowiowego "ołtarza" a konie...? Cóż... Będą, nigdzie nie znikną i jakoś to sobie wszystko poukładasz. Zobaczysz Wesoly
Najłatwiej i najlepiej by było, żeby z końskim zbokiem związał się drugi koński zbok, bo jak mawia moja przyjaciółka:
najpierw jest zauroczenie i zakochanie, potem jest miłość i ona trwa przez jakiś czas ale po kilkunastu/kilkudziesięciu latach to jest już tylko przyzwyczajenie i warto wtedy, żeby była chociaż wspólna pasja, żeby ludzie się ze sobą nie nudzili Mruga Jezyk
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Delphia
Jaxa forever!!! :]


Dołączył: 11 Lut 2007
Posty: 1902
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gliwice

PostWysłany: Nie 21:41, 13 Maj 2007    Temat postu:

moja przygoda z konmi zaczela sie..hmm nawet nie pamietam. Mama mi mowi, ze jak bylam mala to nie mowilam mama, czy tata tlyko IHAHA:) jak pierwszy raz zobacyzlam film "Czarny Ksiaze" to zrobilam histerie w domu (tez jako maly brzdac), bo chcialam konia i bede go trzymac na balkonie (5 pietro:P). Czy mam to w genach? naprawde nie wiem. Z tego co mi mowiono nikt u mnie w rodzinie nie mial bzika na punkcie koni. Wiem tlyko, ze tata mojej mamy mial konia na wsi i tylko on sie z nim rozumial (narwany ogier).
Gdy tylko w zoo, na festynie, na plazy, gdziekolwiek widzialam konika to musialam na niego usiasc:) niestety nie mialam warunkow,zeby jezdzic, nigdzie nie bylo zadnej stajni i samochodu nie mielismy, zeby dojezdzac. Wkoncu niedaleko mnie taki pan postawil sobie stajenke i pare koni i tam sie nauczylam jezdzic, sama, bez instruktora-z ksiazek i internetu, Bylo to jakies 7-8lat temu, nie iwem dokladnie. Pierwszy raz jezdzilam z instruktorem w Łazienkach Warszawskich w maju rok temu (nie powiem ile kosztowala mnie godizna jazdy, ale polowe mi kolega postawil:) ). Az wkoncu moj tata-energetyk, jadac do rybnika zauwazyl konie w Stodolach (kiedys to podobno nalezalo do Energetyka) i powiedzial, ze mnie zabierze:) i od wtedy zaczela sie moja przygoda ze Stodołami (dokladnie 17.06.2006r). Spodobalo sie tam nie tylko mi, ale tez mojemu tacie, a to jest juz naprawde COS:P polubil konie, przestal sie ich bac, polubil Jaxe i chyba ze wzajemnoscia,bo Jaxa zawsze milo go wita postawionymi uszami, a czasami rzeniem;) i od tamtej pory staram sie wyciagac tate jak najczesciej do StodółWesoly Czasami nawet to on mi mowi,ze np. jutro jedizemy na konie:) ja nigdy nie mam nic przeciwko:). Niestety ta mila atmosfera i piekna okolica nie zmeinila podejscia mojej mamy do koni-wciaz sie ich boi i niestety nie jezdzi ze mna, bo "jej sie tam nudzi". a na obiedzie w Kobylce zlamala zeba:P ale chyba juz oswoila sie z mysla, ze to moja pasja, moje zycie i nic tego nie zmieni:)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Forkate



Dołączył: 25 Kwi 2006
Posty: 3332
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:02, 13 Maj 2007    Temat postu:

martik napisał:
najpierw jest zauroczenie i zakochanie, potem jest miłość i ona trwa przez jakiś czas ale po kilkunastu/kilkudziesięciu latach to jest już tylko przyzwyczajenie i warto wtedy, żeby była chociaż wspólna pasja, żeby ludzie się ze sobą nie nudzili Mruga Jezyk


OT - o matko, dopiero po kilkunastu latach?! A ja myślałam, że po pół roku popatrz

No fajnie by było mieć takiego, prawdziwego koniarza. A nie zniewieściałego "perkusistę", któremu nawet do głowy nie przyjdzie, żeby mi pomóc gnój wyciepać. Wprawdzie z boksu dużo nie mam, bo wybieram na bieżąco. Ale to trzeba zawozić taczkami ileśtam metrów. Konia nie wyczyści bo nie wiem, ubrudzi się, kopyt nie wyczyści, bo się boi. Ja jestem ciekawa co będzie jak mi się coś nie daj Boże stanie...Dobrze, że chociaż karmić umieją i na padok wypuścić. Boże, przepraszam za ten wielki OT ...

Nie wiem czy będę się starała to pogodzić, jak mi każe wybierać to mu pokażę środkowy palec. W tym momencie jestem wulgarna, ale jeśli ktoś kto mnie "kocha" kazałby mi zrezygnować z najważniejszego sensu mojego życia, to tylko na taki gest by zasługiwał. Oczywiście jak na razie takie coś nie miało miejsca, ale nigdy nic nie wiadomo Kwadratowy

Co do tego całego koniarzenia, dlaczego to tak uzależnia? Jest to bardzo pozytywne uzależnienie moim zdaniem, ale naprawdę - w czasie kiedy nie miałam kontaktu z końmi na każdorazowy ich widok ściskało mnie w dołku, w nocy marzyłam tylko o koniu (wiadomo którym)...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Delphia
Jaxa forever!!! :]


Dołączył: 11 Lut 2007
Posty: 1902
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gliwice

PostWysłany: Nie 22:17, 13 Maj 2007    Temat postu:

a ja mam kumpli, wielu kumpli, ktorzy toleruja i akceptuja moja pasje, ale czsto sie z tego smieja. Przyzwyczailam sie do tego,ale czasami mnie to denerwuje. np. kiedys sie mnie pytaja ile kosztuje godzine jazdy, odpowiedzialam, ze 25zl, a oni mi powiedzieli "u Tomka za dyche pojezdzisz" :| zarty zartami, ale wydaje mi sie, ze jakas granica powinna byc. albo ich ulubiony tekst. "spadlas z konia i walnelas sie w szafke nocna" czasami bialej goraczki dostaje.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Stajenka Strona Główna -> Boks 1: BIEGALNIA Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 2 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin