Stajenka

frednota

Pisz Martik, pisz i nie zwracaj uwagi nas za brak odzewu. Bardzo fajnie się czyta o Waszych postępach Wesoly

Boubi

Martik,
Ciesze sie razem z Toba. Oczywiscie to prawda, ze dobrze miec wlasnego konia - "na dobre i na zle". Ty, na szczescie przezywasz teraz okres wspanialy: wpisywania sie w psychike Cury i poznawania jej, a ona Ciebie - i to zapewne jest cudowne uczucie, zwlaszcza ze kobylka okazuje sie tak pojetna na sygnaly, ktore do niej wysylasz.
Ja, jakos nigdy nie przywiazywalam zbytniej wagi do metod naturalsow (pewno moja w tym wina) Zreszta kupilam Melke, gdy ta miala juz 7 lat i chodzila skoki i WKKW. Teraz zas - jak wiesz - jestem na zupelnie innym biegunie jesli chodzi o moja Ksiezniczke.
Zato obserwuje postepy mlodej Princi Ani W., bo oba konie stoja w tej samej stajni i jestem oczarowana spokojem, zrownowazeniem i spolegliwoscia tego mlodziutkiego konia, ktory (gdyby tylko chcial) moglby z jezdzcem wyczyniac cuda-wianki, a ona chyba jeszcze nawet nie wie, ze w ogole tak mozna (i oby sie nie dowiedziala). W czasie niechlubnego speceru w teren, co to Melka miala pierwszy raz siodlo po przerwie, a ona zato juz wie dokladnie co robic, jak jej sie cos nie podoba

, mloda podazala za wariujaca Melka nadzwyczaj spokojnie. Inny mlodziak pewno by sie wystraszyl, walilby baranki i pozbawil sie jezdzca - a ta, moze zglupiala? Nie za bardzo wiedziala co robic? W kazdym razie ani drgnela. Dla mnie to odkrycia na miare Ameryki, wiec nie dziwie sie Twoim zachwytom. Naturalnie przezywanie tego wszystkiego jest mozliwe tylko gdy ma sie wlasnego konia - to oczywiste.

Pisz o kolejnych postepach i drobnych sukcesikach. Az milo sie czyta. Wesoly

Monika78

Martik, Ty się nie przejmuj, że się tu malo osób odzywa. Ja Twoje opowieści pilnie czytam, ale co mam Ci napisać? O pracy z młodym koniem nie wiem nic, a instrukcja zmiany pampersów chyba nie jest Ci potrzebna Mruga

Cieszę się za to niesamowicie, że dobrze Ci sie z Curcia pracuje. Jak przed emeryturą uda mi się do Was wybrać, to z chęcią obejrzę Wasze zmagania na żywo. No i pisz jak najcześciej - później zrobisz sobie kopię tego wątku i będziesz wnukom Curci czytać Mruga

rider

Bardzo dobrze że piszesz , bo przynajmniej wiem co się tam na ujeżdżalni wyprawia.

Ja zamiast wsiadać wczoraj po raz kolejny 3 godziny tłumaczyłem jak mają boksy budować.

Cały czas walczę z wersją beta...

Ale niedługo Curcia będzie przeprowadzona do części stajennej w końcu opuści siodlarnię Wesoly

Przecław

opowieść jak z bajki Wesoly

super i gratuluje. Dla takich momentów warto się męczyć Wesoly

martik · Wysłany: Czw 11:47, 13 Mar 2008 Temat postu:

Przerzuciliśmy się na jazdy poranne. Dziś wstaliśmy o 5, żeby o 6.30 siedzieć na koniu. Oczywiście lało niemiłosiernie

Lechita ujeżdżał Astrid a ja lonżowałam Curę. No i mamy problem. Cura zagalopowuje na złą nogę i po chwili galopu przechodzi do kłusa.
Ja już mam zapalenie krtani i krzyczeć mocno na nią nie mogę. Lechita się wściekł, że go nie słucha a Rider na to wszystko doradził, żeby dziewczynie więcej żarcia dać, bo ona chyba z braku energii jest "nieposłuszna".
W tej chwili Cura dostaje 3 x dziennie po 1 miarce (to chyba jest 1 l). Ale widzę, że to za mało w stosunku do pracy, jaką wykonuje.
Ustaliliśmy więc, że będzie dostawała 2 x 1,5 miarki i wieczorem 2. Zobaczymy jak na to zareaguje.

Aha, zapomniałam dodać, że Cura jest już w nowym boksie jupi