Forum Stajenka Strona Główna Stajenka
Miejsce, którego nam brakowało :)
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Instruktor czy rodzina ?
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Stajenka Strona Główna -> Boks 1: BIEGALNIA
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ihah
Jestem oazą spokoju :) Nie widać?! ;)


Dołączył: 18 Lis 2005
Posty: 923
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Misty Mountains in the Valley of Hope

PostWysłany: Nie 1:53, 08 Sty 2006    Temat postu: Instruktor czy rodzina ?

Mam pewien dylemat i liczę, że pomożecie mi go rozstrzygnąć, bo nie wiem czy tylko ja taki dziwny jestem.... mysl
Chodzi mi konkretnie o lekcję z instruktorem (trenerem).
Zastanawiam się czy bliska znajomość ew. pokrewieństwo ma jakieś znaczenie w relacjach instruktor-uczeń. Pobierałem nauki u Dakron i efekt byl mizerny ( łagodnie mówiąc). Lekcje patrząc z perspektywy, były prowadzone ok, kolejność ćwiczeń też w porządku jednak z dnia na dzień mialem z sobą coraz większe problemy. Nie moglem jakoś nadążyć za tempem przekazywania wiedzy, zamiast skoncentrować się na ćwiczeniach, dyskutowałem i narzekalem, wszystkiego bylo mi za dużo naraz...Wykupilem sobie lekcję u obcego człowieka - zresztą tego samego ktory szkolil Agę. Niby wszystko bylo w podobny sposób, ot tylko jazda do przodu i próby zapanowania nad własnym cialem i wyplenienie złych nawyków. Ale nagle zacząłem sie bardziej przykładać, kilka razy mnie "oświeciło". Pewnie zbyt dużo wiedzy wtedy nie liznąłem ale "odetkalem" się psychicznie i od tego czasu zaczęłem coraz więcej wynosić z jazd z moją "osobistą" Panią trener. Nagle koń zaczął jechać, ja przy zmianach przestałem się gubić "jak Andzia w burakach" i zaczęłem kumać o co w tym wszystkim chodzi.
Do teraz nie wiem skad ta przemiana ? czy nawet najlepszy instruktor nie zawsze "pasuje" do konkretnego ucznia? czy może nie powinno się brać lekcji u kogoś bliskiego ? czy ja może tylko taki dziwny jestem ?
A może jeszcze ktoś mial podobne doświadczenia ?
Dziś wiem , że nauka byla prowadzona prawidlowo , elementy po kolei...ale wtedy ciężko było Wesoly


Ostatnio zmieniony przez ihah dnia Nie 2:12, 08 Sty 2006, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
guli
Gość





PostWysłany: Nie 2:05, 08 Sty 2006    Temat postu:

W rodzinie nauka wszelka jest trudna uuu
Lekarze tez przewaznie nie leczą własnych rodzin
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
dakron



Dołączył: 18 Lis 2005
Posty: 6405
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 2:09, 08 Sty 2006    Temat postu:

Niejednokrotnie chciałeś mnie rozjechać i podnosiłes głos ....no kobietę !!!

Na Bodzia nie krzyczał tylko zaciskał zęby i ładnie robił przejścia , pamietasz jak w nagrodę za postępy puściłam Cię do lasu ?
cisza
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
osm
Dobra konserwa nie jest zła :P


Dołączył: 18 Lis 2005
Posty: 2570
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Zielona Góra

PostWysłany: Nie 2:23, 08 Sty 2006    Temat postu:

Problem z rodziną zaczyna się, jak zaczynają dyskutować. Ja przy dyskusjach wywalam z jazdy, dyskutowac mozemy potem, w domu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
martik
-admin z przypadku-


Dołączył: 17 Lis 2005
Posty: 9231
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Czekolandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:29, 08 Sty 2006    Temat postu:

Ihah, zgadzam się z Tobą w pełni- trudniej jeździ się z rodziną/przyjaciółmi a to dlatego, że rodzina zawsze wymaga od nas więcej. Często dzieje się tak, ponieważ osoby uczące patrzą na nas przez swój pryzmat i chcą, żeby szło nam jak najlepiej. Trenerowi obcemu również zależy na poprawieniu naszych umiejętności ale może nie za wszelką cenę. Potrafi podejść do nas bez emocji.
Muszę się przyznać, że teraz mam dokładnie taki problem, jaki opisał Ihah. Jeżdżę z dobrą znajomą, która jest świetnym fachowcem ale wymaga ode mnie tyle, ile od siebie. A ponieważ dzieli nas ładnych parę lat różnicy w doświadczeniu jeździeckim, JA mam kłopot aby sprostać jej wymaganiom. Strasznie mnie to deprymuje, bo staram się, chcę jak najlepiej ale częstokroć mi nie wychodzi. Ona zaś się denerwuje, pewnie podłamuje, że mi nie idzie i tak się wspólnie nakręcamy.
Gdy jadę na jazdę do kogoś innego okazuje się, że nie jest tak tragicznie jak mi się wydawało i że być może jest szansa, żeby powozić tyłek nie powodując u innych odruchów wymiotnych Nie wspominam już o tym, że u innych ludzi, na innych jazdach jestem rozluźniona, roześmiana, wesoła i... szczęśliwa cisza
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
dakron



Dołączył: 18 Lis 2005
Posty: 6405
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 12:45, 09 Sty 2006    Temat postu:

Nie wymagałam od Arturka więcej , tylko nie ograniczałam się do haseł „ kłusem” „galopem” itd . Tłumaczyłam mu jak ma siedzieć , jak świadomie działać ciężarem ciała na konia jak interpretować jego zachowania , a argumentu „ nie da się” nie przyjmuję do wiadomości.
Nie mam w zwyczaju podnosić głosu na uczniów , jestem szalenie spokojną i uśmiechniętą instruktorką , jeśli czegoś nie można opanować na tej lekcji , to może za dwie lub trzy , ale inna sprawa to szacunek dla rodziny i znajomych .
Łatwiej trzymać uczniowi język za zębami gdy nauczyciel jest zdystansowany , poważny .
W naszym przypadku Arturek prowadził jałowe dyskusje , wygadał się ale nic to nie zmieniało w jego postępach .
Ja np. nie uczę jeździć konno mojej córki i owszem podpowiadam , ale na tym koniec.
Wiem że zmobilizuje się bardziej przy obcej osobie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
gnomi



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 61
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pon 12:59, 09 Sty 2006    Temat postu:

dakron napisał:
Nie wymagałam od Arturka więcej


na moje oko wieloletniego korepetytora (akurat nie w tematach konskich) nie ma znaczenia czy wymagamy mniej czy wiecej.. po prostu rodzinne relacje nie sprzyjaja przekazywaniu wiedzy - za duzo chyba w tym emocji (po jednej albo po obydwu stronach). i pewnie pare innych czynnikow.

pozdrawiam
M.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
dakron



Dołączył: 18 Lis 2005
Posty: 6405
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Wto 10:15, 10 Sty 2006    Temat postu:

Ale z drugiej strony bardzo trudno odmówić rodzinie.
Sądzę że mamy tu także do czynienia z problemem dotyczącym płci , mężczyzna łatwiej przyjmuje uwagi z ust pana instruktora
Często uczniowie płci męskiej zamast uczciwie trenować i skupić sie tylko na tym , podejmuję "grę" z panią instruktor ....no i zawsze WIEDZĄ LEPIEJ
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
osm
Dobra konserwa nie jest zła :P


Dołączył: 18 Lis 2005
Posty: 2570
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Zielona Góra

PostWysłany: Wto 10:25, 10 Sty 2006    Temat postu:

Jaką grę - jak ładna to ją po prostu podrywają, ale nie wiedzą, ze jak się człek w kłusie telepie, to nie wygląda zbyt atrakcyjnie
A kobiety za to wiecznie zalotnie mrugają oczętami i chcą, zeby im popręg dociągać!!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Tomek_J
Jest!!! zbudowałem ją TYMI ręcami ;)


Dołączył: 18 Lis 2005
Posty: 2083
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Wto 10:28, 10 Sty 2006    Temat postu:

dakron napisał:
Często uczniowie płci męskiej zamast uczciwie trenować i skupić sie tylko na tym , podejmuję "grę" z panią instruktor ....no i zawsze WIEDZĄ LEPIEJ


IMHO:

1. Nauka jazdy to nie wojsko. Jak instruktor oczekuje, że kursant będzie wykonywał bezmyślnie i bez zastanowienia wszelkie polecenia instruktora tylko dlatego, że ten tak chce, to może się zdziwić...

2. Jest w człowieku coś takiego, że jak jest układ kursant-obcy instruktor, to jednak łatwiej kursantowi słuchac tych poleceń niż w układzie kursant - znajomy instruktor. To jest postrzegane tak: "Normalnie jesteśmy rodziną/kumplami, a tu nagle ten ktoś zaczyna się na mnie wyżywać ? Rozkazywać ? Co on sobie myśli ? Veto !"

3. Jeśli pojawia się konflikt na styku kursant-instruktor, to (pomijając wyjątki) zwykle wina jest po stronie instruktora. To rolą instruktora jest takie przekazywanie wiedzy i takie oddziaływanie całym swoim instruktorskim jestestwem na kursanta, by ten dobrze rozumiał, czego się od niego oczekuje, wiedział bez wątpliwości, jak to coś robić i robił to z chęcią i z uwagą.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
dakron



Dołączył: 18 Lis 2005
Posty: 6405
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Wto 10:38, 10 Sty 2006    Temat postu:

Tak jest !
Wina zawsze po stronie instruktora !
Generale Tomaszu przyjęłam uwagi , postaram sie zastosować .

Osm ja sie uśmiecham do moich ofiar , a nie śmieję z ich ...anglezowania , współczuję ich męskiemu jestestwu

A że podrywają , cóż tacy są faceci hihihihi
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Tomek_J
Jest!!! zbudowałem ją TYMI ręcami ;)


Dołączył: 18 Lis 2005
Posty: 2083
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Wto 10:59, 10 Sty 2006    Temat postu:

dakron napisał:
Tak jest !


Niepotrzebnie się obruszasz.

Zastanów się: w końcu to od instruktora oczekuje się "pedagogicznego podejścia" do kursanta, a nie na odwrót. To instruktor (dobry instruktor) powinien wiedzieć, kiedy kursanta pochwalić, a kiedy dac mu w ucho, jak prowadzić zajęcia, by zachęcać kursanta do dalszej pracy, a nie zniechęcać. I wreszcie: na ogół to instruktor jest dla kursanta, a nie na odwrót, instruktor świadczy usługę kursantowi na określonych zasadach, prawda ?

dakron napisał:
Wina zawsze po stronie instruktora !


Oczywiście, że nie zawsze. Sami mieliśmy w zesżłym roku przypadek nieuleczalny bliźniaków - chłopca i dziewczynki. Chłopak, typ współczesnego dzieciaka komputerowego, został zmuszony przez tatę do jazdy konnej. Po prostu nie dało się z nim pracować i już - dzieciak zmuszony wbrew swej woli skutecznie stosował bierny opór, olewając z góry na dół wszystko jak leci. Podstawowym, kilkanaście razy na godzinę powtarzanym gestem u niego było wzruszenie ramion. Ech, ile krwi nam napsuł...

Ale takie wyjątki nie zmieniają ogólnego sensu tego, o czym napisałem wcześniej.

dakron napisał:
A że podrywają , cóż tacy są faceci hihihihi


Nie każda podrywają, bynajmniej ! Wesoly
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
dakron



Dołączył: 18 Lis 2005
Posty: 6405
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Wto 11:10, 10 Sty 2006    Temat postu:

Po pierwsze nie obruszam się tylko uśmiecham do Ciebie , taka forma żartu .

Nie daję kursantom w ucho , nie za to mi płacą , tłumaczę jak krowie na rowie a nie terroryzuję.
Jak widzę tych wydzierających sie naburmuszonych instruktorów to mnie mierzi , w końcu to ma być przyjemność.

Uważam że więcej sie nauczą w ciszy i spokoju , niz mokrzy ze strachu
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
gnomi



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 61
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Warszawa

PostWysłany: Wto 11:21, 10 Sty 2006    Temat postu:

dakron napisał:
niz mokrzy ze strachu


zadowoleni, ale za to mokrzy z wysilku Mruga
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
majak
Gruba i ja :-)


Dołączył: 24 Lis 2005
Posty: 6000
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Grodzisk Maz.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 11:24, 10 Sty 2006    Temat postu:

Ja mimo że nie jestem instruktorem - odnosze wrażenie że pasuje tu stwerdzenie "szewc bez butów chodzi".
Dlaczego?
Mam dwa konie, oboje z mężem jeździmy, choć w jego przypadku to jest po prostu tragedia, on siedzi jak kukła.
Na potzreby pomocy przy koniach mam dwie dziewczyny - obie podszkoliłam w jeździe - jedna zaczęła nawet prace w stadninie - czyli coś osiągnęłam.
I tu jest ten problem - dziewczyny zawsze, chętnie cos poinstruuję natomiast mojego męża nawet nie mogę zagonic w siodło. Wsiada raz na pół roku a potem to odchorowuje przez tydzień. Zreszta ja nie mam zacięcia bo to beznadziejny przypadek, jakbym kukłę na siodło wsadziła...
I jak tu go trochę "poprawić"...

A potem na egzaminie sie ludzie pytaja czemu razem brazowej odznaki nie zdajemy...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Stajenka Strona Główna -> Boks 1: BIEGALNIA Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 1 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin