Stajenka

majak

To zależy w jakich latach przejeżdżałąś, stale tam nie byłam a w Ksiazenicach w dwóch miejscach stałam, wcześniej Radonie (też po drodze) a Marynki to mijam co i raz jak jadę z jednej stajni do drugiej.

A mozesz coś o Marynkach od strony pensjonariusza napisać? Bywałąm tam ale opinie są bardzo skrajne, a w sumie wg mnie to chyba jedna z lepszych w tej chwili stajni w okolicy, chyba, ze ma jakiś haczyk niewidoczny dla obserwatora.
Na PW moze być żeby tu nie zaśmiecać Wesoly

Electrocutionist

Tak, żeby nie zaczynać nowego tematu.
Pytanie dodatkowe. Wesoly

Ile czasu dziennie poświęcacie swojemu pupilowi? O czas dojazdu nie pytam, bo to sprawa indywidualna, no ale możecie ewentualnie uwzględnić (czas dojazdu i środek transportu).
No i jeśli nie możecie być codziennie, to czy robicie sobie przerwy (i jak długie? 1 dzień? 2 dni?)?
Pytam, bo jak w końcu dostałem propozycje lepszej pracy (i było by mnie stać), to znowu praca w różnych dziwnych godzinach i sam dojazd do pracy będzie mi zajmował ze 2godz. (w te i z powrotem). Wiadomo, że trzeba trochę popracować, zanim się wszystko ułoży i grafik się jakoś dopasuje, ale pytam z ciekawości. Ile czasu dziennie powinienem sobie zarezerwować na pobyt w stajni.

Sankarita

To i tak wszystko w praktyce wychodzi. Mruga

Zależy jak daleko będziesz miał stajnię od domu albo od pracy (mam sporo znajomych, którzy jeżdżą do konia codziennie zaraz po pracy na pół godziny albo godzinkę, w zależności jak im tam czas wyjdzie i potem dopiero do domu, bo stajnia jest bliżej miejsca pracy).
Do każdego pensjonatu miałam przynajmniej godzinę dojazdu, bo poruszam się tylko busami albo rowerem. Do pewnego dojazd trwał ok godziny (30-40 minut busem, 10-20 minut pieszo na przystanek), ale że to były wówczas wakacje.... to byłam tam dzień w dzień od 13 do 20. Mruga

Jak poszłam na studia, to dojazd do tego pensjonatu trwał najkrócej 2 godziny w jedną stronę (a zazwyczaj 2,5) + miałam taki wycisk na studiach, że nie wiedziałam w którą stronę się odwrócić i wieczorami czytałam, uczyłam się i nadrabiałam.... i u konia byłam różnie, raz tylko weekendowo, w następnym tygodniu może ze 3 razy w tygodniu. Szkoda, że w takich sytuacjach ludzie od razu oceniają kogoś pod względem "o! konik się znudził! nie przyjeżdża do własnego konia! no jak tak można!"....

Do reszty pensjonatów dojazd trwał podobnie. Ta godzina być musiała. Do najdalszego jechałam 50 minut pociągiem, potem sprintem biegłam na pksa, żeby pojechać tym pksem. Ile ja się wtedy stopem najeździłam, bo często było tak, że nie zdążyłam na pksa... Mruga

Z własnym autem, dochodem i kasą na benzynę dojazd staje się bajecznie prosty.

Dioda

Hmmm... doprecyzowałabym pytanie. Bo tak . W stajnie nieraz latem bywam i po 5-6 godzin. Jednak tak naprawdę z tego dla konia jest jakieś 2 czasem 3 ( jak wyprowadze "pieska" na spacer). Mruga

I jeszcze jakieś 30 min. do 1h na sprzęt - czyszczenie , sprzątanie , mycie , przegląd itepe.
Generalnie bywam u konia codziennie i zależy od pogody i od tego co planuję zrobić , ile czasu tam spędzam . Teraz u nas panuje straszliwa gruda , a że i śniegu nie ma , to o jeździe można zapomnieć ( nawet spacery odpadają ). pozostaje tylko jakieś czyszczonko , pieszczonko i .... pa,pa koniątko. Mruga

Ale mną się nie kieruj ... jestem nałogowcem. wstyd

I jak nie mogę być w stajni , z różnych przyczyn , to jestem chora. Smutny

Myślę , że wszystko zależy od możliwości czasowych , ale optymalnie jest chociaż co 2 -3 dzień. I to pod warunkiem , że pensjonat oferuje naprawdę sprawdzone i dobre warunki.
Jak to mówią "pańskie oko konia tuczy". Mruga

Przy częstszych wizytach będziesz w stanie skorygowac na bieżąco ew. problemy. A nie po tyg - czy dwóch przyjeżdżasz i okazuje się , że koń Ci niemiłosiernie schudł/zgrubł , albo co gorsza jest tak brudny , że nie jesteś w stanie go rozpoznać . Wesoly

Inni w naszym małym pensjonacie , tak właśnie bywają co 2-3 dzień. Teraz zimą średnio 1-2 razy w tygodniu. Ale koń chociaż co 2 dzień jest z grubsza czyszczony , no bo , jak jestem np. to jak pominąć sąsiada w boksie mojego konia. Przelecieć szczotkami to tylko 10-15 minut. I kopytka się sprawdzi.
Ale jesteśmy wszyscy zaprzyjaźnieni, więc to chyba normalne ?
Są też starsi właściciele , konia też starszawego - tu układ jest inny. Od początku ustalili z właścicielką stajni , że koń to właściwie emeryt i proszą o pełną obsługę ( tzn. czyszczenie , dbanie o kopyta , leczenie drobiazgów np.grudy , do której koń ma tendencje ) - ale płacą drożej , co też jest oczywiste. Wesoly

Lily

Ja jeżdżę obowiązkowo w piątek, sobota, niedziela - i nie ma, że boli, że nauka - jadę i już, chociażbym miała potem zarwać noc. W tygodniu - to zależy jak ze szkołą - ale staram się być chociaż raz. Jak już mówiłam w tym temacie - trzymam konie w małej stajni, mam bardzo dobre kontakty z właścicielką i gdyby było cokolwiek nie tak, to jestem pewna że mnie zawiadomi Mruga

Nikt mi konia nie czyści. Jeśli chodzi o czas, to mam dwa konie, więc jak pojadę, to ginę na cały dzień (9-16 razem z dojazdem, (godzina w jedną stronę) to minimum) Mruga

majak

Obecny pensjonat - u konia jestem codziennie, ewentualnie jeden dzień wolnego dla mnie.
Z powodu marnych warunków podłożowych nie jeżdżę codziennie.
Ale zakładając wszytsko w normie - na jednego konia z dojazdem (10 min rowerem w jedną stronę) - 2 h. Jazda godzinna, cąłe 60 minut. Dojeżdżałąm już przebrana w końskie ciuchy.

Czas się wydłużał jeśli chciałam pojeździć dłużej, jeśli chciałąm pozakłądać na konia np. owijki czy ochraniacze to też czasu troszkę zabierało (głownie zwiniecie, oczyszczenie, odłozenie na miejsce, sam proces zakładania mam opanowany do perfekcji), jeśli musiałam sie przebrać, jeśli musiałam zrobić inne zabiegi pielęgnacyjne - kopyta, smarowania etc (chociaż po poprzednie jstajni doszłam do perfekcji w obsłudze wacików z siarczanem ,dziegciowania smarowania kopyt na czas

). Koń nie jest siwy, raczej rzadko brudzi sie do stanu nieużywalnosci (ale wtedy zawsze pozostaje lonża).
Mniej czasu zabiera lonża ale taka bez wypieć raczej ,ot żeby końwybiegał się.
Wiecej czasu potrzeba na teren, ie ma tak blisko lasu.

W poprzednie jstajni bywałą mu konia tylko w dni keidy pracowałam, czyli 4 x w tygodniu, czasami 5 jak miałąm dodatkowe zajęcia w stajni (bo w niej pracowałąm Jezyk

). Wtedy to ja serdecznie dośc miałąm koni żeby w wolny dzień jeszcze do stajni jechać Kwadratowy

Wszystko zależy ile zajmuje nam dana czynnosc u konia - np czyszczenie ,siodłanie ile rzeczy zakłądamy na konia itp.

Dwa konie zajmują mi minimum 3 h z dojazdem, ale wtedy zazwyczaj jednego lonżuję a drugiego jeżdżę. I jest to wersja "minimum w stajni".

Boubi

U mnie to wyglada bardzo roznie..... Kwadratowy

Na ogol jestem codziennie, nawet jesli moj pobyt ogranicza sie do podania "smakoszkow", obejrzenia kopyt i pomacania konia pod derka (czy nie ma za goraco Kwadratowy

).... Tak sie dzieje w czasie obecnych mrozow.

Ale gdy wsiadam - to pobyt w stajni latwo "osiaga" i 3 godziny....
Tak jak pisaly poprzedniczki; wszystko zalezy od tego co przy koniu robimy, ile czasu zajmuje nam jazda, przygotowanie, czyszczenie (zwlaszcza gdy mamy niespodzianke w postaci konia wytarzanego w swiezym blocku) Kwadratowy

Na wiosne dochodzi ostre zgrzeblowanie gdy konie linieja (koszmar + maska p/gazowa!!!

)....

Ale zdarzaja mi sie tez wyjazdy... i wtedy kon zostaje pod opieka stajni, koniuszych, znajomych; czas spedza na padokach i w boksie, ma "wikt i opierunek" i... musi wytrzymac beze mnie. Kwadratowy

Nie ma jednak dnia, zebym nie myslala o mojej kobyle... Kon po prostu jest na stale obecny w moim zyciu Wesoly

Na dobre i na zle..... Wesoly

Bambini

Sankarita

Achh, herbatki i inne takie to chyba najfajniejsza rzecz trzymania konia w pensjonacie.

Bambini

Dioda

Electrocutionist

Lily

rudzinka1

Do moich pensjonatowych koni właściciele przyjeżdżają różnie. Jedna dziewczyna jest tylko na wekendy i święta, jest w 6 klasie i rodzice częściej jej nie przywiozą, mają dość daleko. Klacz w tygodniu ja czyszczę i lonżuję co drugi dzień, oczywiście codziennie spędza pare godzin na padoku z resztą koni. Druga- studentka jest kiedy tylko czas jej pozwala, zazwyczaj co drugi,trzeci dzień, ma konia po kontuzji, którego ja codziennie wyprowadzam na 30 minut stępa w ręce, bidak na padok nie może wychodzić... Właściciel innych dwóch przyjeżdża tak średnio raz w tygodniu, zagląda do boksów i wyjeżdża Wesoly

A teraz ja mam pytanie do tych, którzy trzymają konie w pensjonacie i derkują, bo ja koni nie derkuję ale tak się zastanawiam, gdybym wzięła konia, którego właściciel chce derkować, to czy musiałabym ściągać tą derkę wypuszczając na dwór? Czy zmieniać derkę, na taką na dwór i w stajni zmieniać na stajenną??

majak

Rudzinka - dobry temat!
Mamy na stajni takich co to derkuj i by zaderkowali cała stajnię nieproszeni.....

W stajni mamy ciepło, powyzej 0, konie stoją w derkach, głównie polarowe ale zdarzają sie takie cieplejsze.
I wychodza na dwór bez derek! Wydaje mi się to dwrotnością bo koń wycieplony ,wydelikacony powinien na -15 czy -20 jednak z ciepłej stajni wyjsc w derce.
Inni ewentualnie derkują konie tylko na dwór i wydaje mi sie to lepszym rozwiązaniem.

Ale konie nie moje, nie wtrącam sie dopóki nei znajdę na padoku mojego konia derkowanego, chyba, ze ktos mi chce koneicznie nową derke sprezentować Kwadratowy