Forum Stajenka Strona Główna Stajenka
Miejsce, którego nam brakowało :)
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Odjazd świadomościowy ;) Tylko dla wytrwałych :P
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Stajenka Strona Główna -> Boks 1: BIEGALNIA
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
martik
-admin z przypadku-


Dołączył: 17 Lis 2005
Posty: 9231
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Czekolandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 14:09, 30 Sty 2006    Temat postu: Odjazd świadomościowy ;) Tylko dla wytrwałych :P

Chociaż początek tego wątku będzie filozoficzny (hihi), to uwierzcie, że umieszczam go w dobrym miejscu...
Uważam, że Internet to niesamowite narzędzie. Jestem bardzo szczęśliwa, że żyję w czasach, gdzie bez wychodzenia z domu mogę poznać wspaniałych ludzi, których prawdopodobnie nie miałabym szans nigdy spotkać… Pomyślcie, że każdy z nas żyłby swoim życiem, bylibyśmy zajęci swoimi sprawami i nie byłoby szans abyśmy się tu, w Stajence spotkali…
Jestem pod wrażeniem tego, że dzisiaj, gdy nikt nie ma czasu dla siebie, znajdują się osoby, które mają czas dla innych. Radzimy wspólnie nad problemami, omawiamy ważne kwestie, pocieszamy się i jesteśmy dla siebie. Dziękuję Wam wszystkim, że jesteście Angel
A teraz koniec smętów :D Czas na relację
Wylewając swoje żale dotyczące nieudanych prób zrobienia czegokolwiek na koniach, na których jeżdżę, doszłam do wniosku, że już nigdy nic ze mnie nie będzie. Nie omieszkałam wciągnąć w te rozmyślania parę osób ze Stajenki, m.in. „biednego” Lechitę, który w akcie desperacji uległ moim wielotygodniowym namowom i przyjechał na Zachód celem obejrzenia tego jeździeckiego nieudacznika (czyt. mnie ).
Sesję treningową rozplanowaliśmy na dwa dni, w międzyczasie dokarmiając gościa i zabawiając go rozmową (zabawiał i Tomek i mła). Oczywiście najwięcej to ja gadałam sciana ale chłopaki też nie omieszkali obgadać jakiś tam serwerów i innych ustrojstw Mruga
Pierwszego dnia, w sobotę byliśmy w stajni już o 9.00. Jazdę rozpoczęliśmy na Baltazarze.
Jak się okazało, do tej pory WYDAWAŁO mi się, że potrafię się rozgrzać na koniu. Adam skutecznie obalił to przekonanie Mruga Wyobraźcie sobie, że w ciągu 15 minut moje zesztywniałe ciało stało się giętkie, elastyczne i idealnie pasujące do siodła, w którym siedziałam… Kiedy na koniec rozgrzewki Pan Trener powiedział mi, że mam z powrotem włożyć nogi w strzemiona (o długości, na której normalnie jeżdżę), okazało się, że… SĄ ONE ZA KRÓTKIE! Tu nastąpił pierwszy szok. Nigdy w życiu nie zdarzyło mi się doprowadzić siebie do takiego rozciągnięcia na koniu. Na ziemi, na aerobiku tak, ale na koniu?! Normalnie szok!
Kiedy po tej rozgrzewce ruszyłam do pierwszego kłusa czułam się taka… hm… rozluźniona, elastyczna, dopasowana do ruchu konia, że aż to wszystko było miłe i przyjemne. Odpuściło coś we mnie. Nie spinałam się i nie jechałam na siłę. To wszystko wychodziło tak… lekko, naturalnie, swobodnie… Domyślam się, że w tej wypowiedzi wiele razy będę pisać chaotycznie- wybaczcie, staram się oddać wszystkie uczucia, które towarzyszyły tej jeździe.
Właściwie to tą relację można byłoby podpiąć pod wątek o dosiadzie naturalnym ale z powodu klasy trenera musiałam założyć osobny wątek, żeby móc oddać mu swoje podziękowania i zachwyt. Lechita, wielkie, wielkie dzięki please
Podczas ćwiczeń w kłusie okazało się, że mam bardzo wiele braków. Jechaliśmy w taki sposób, że nadążałam z myślami co robię, co się dzieje z moim ciałem, jak oddycham, czy mam otwarte biodra, czy zamknięte… Próbowaliśmy najechać Baltazara na wędzidło w sposób harmonijny, swobodny i lekki. Ponieważ jednym z największych moich problemów jest ręka, skupiliśmy się sporo na niej. Pojechałam na takim kontakcie, na jakim jeszcze nigdy w życiu nie jechałam. Okazało się, że to nie jest jakieś straszne dla konia. Oczywiście pod warunkiem, że się o tej ręce myśli, że się ją kontroluje i że jest ELASTYCZNA.
Lechita pokazał mi jak zaprosić konia do skrętu, jak wyjechać narożnik lekko i po śladzie. Oczywiście nie udało mi się dojść do stanu perfekcji ale wiem co robić, jak to robić i zamierzam ćwiczyć, ćwiczyć, ćwiczyć :D
Ta pierwsza jazda odbywała się w warunkach ekstremalnych. Na dworze było -20 stopni, a ja zaledwie dwa razy narzekałam, że jest mi chłodno w stopy. Wtedy Adam kazał mi grać na pianinie palcami od stóp. I podziałało to podwójnie hyhy: po pierwsze palce mi nie odmarzały a po drugie rozluźniłam sobie stopę w strzemieniu i zmusiłam staw skokowy do większej elastyczności.
Po przerwie na gorącą herbatę wsiadłam na drugiego konia (Babę Jagę) i stwierdziłam, że czuję się jakbym się w tym siodle urodziła! Nie przesadzam, naprawdę. Pierwszy kłus na niej, miękko, swobodnie był dla mnie tak magiczny, że sama się zaczęłam sobie przyglądać co robię inaczej i gdzie jest różnica pomiędzy sytuacją obecną a poprzednimi jazdami. Okazało się, że wyciągnięcie nogi z kolanem w dół, do tyłu powoduje taki dosiad, o którym zawsze marzyłam. Jeśli dodałam do tego regularne oddechy i rozprostowałam ramiona w bok i w górę, to poczułam jak puszcza mi kręgosłup, schodzi napięcie. Coś niesamowitego, mówię Wam. Ciężko to wszystko właściwie opisać. O wielu szczegółach pewnie teraz zapomnę ale efekt był taki, że schodziłam z konia radosna i chętna na kolejną jazdę. Niestety ciało odmawiało współpracy z umysłem i zakończyliśmy jazdy w tym dniu.
W niedzielę scenariusz był podobny, z tym, że w stajni byliśmy już o 6.30. Jazda na Baltazarze po rozgrzewce znów dała mi lekkość i rozluźnienie. Znów były za krótkie strzemiona i przekonałam się, że to wszystko mi się nie wydaje a jest naprawdę. Tego dnia pracowaliśmy nad jazdą prowadzoną wzrokiem. Okazało się, że prowadzenie konia oczami jest możliwe i że naprawdę działa. Polecam każdemu, zdecydowanie.
Dużo czasu poświęciliśmy na skręty w zakrętach lol Ramiona podążały za łopatkami konia, było mi wygodnie i koń szedł prawie idealnie. No gdyby nie słabe działanie zewnętrznej łydki… To jest zdecydowanie do skorygowania Jezyk
Na drugim koniu, którym także była Baba Jaga, siedziało mi się chyba jeszcze lepiej niż w sobotę. Ćwiczyliśmy przejścia i dopiero po raz pierwszy udało mi się uzyskać to, co podziwiałam u innych, bardziej doświadczonych jeźdźców. Poczułam jak przy przejściu w dół siadam mocniej w siodło i niewidoczną blokadą zmieniam koński chód. Dla porównania powiem Wam jak to wcześniej wyglądało: jadę, jadę, jadę po czym myślę: robię przejście. No i w tym momencie 1. zadzieram pięty w górę, 2. łydka leci mi do przodu, 3. ciągnę konia na pysku, 4. usztywniam się cała stając się kijem od miotły. No więc tym razem, przy pomocy Pana Adasia czułam mniej więcej tak: 1. półparada (halo, koniu, będzie coś innego), 2. pięta i cała noga z kolanem ciągnie w dół i w tył, 3. nieznaczna blokada na krzyżu, tak by konia zmusić do niższego chodu i 4. nieznaczne zaciśnięcie dłoni, bez jakiegokolwiek ciągnięcia za wodze i przede wszystkim rozpostarcie ramion, głowa wysoko jak na zawodach ujeżdżeniowych (na których nigdy w życiu nie byłam, heheh). Nie wiem jak to wyglądało, może niech Adaś napisze ale ja się czułam doskonale i to działało! Koń przechodził do niższego chodu płynnie, bez szarpania.
Po tym totalnym rozluźnieniu Lechita powiedział zagalopuj i pojedź trochę galonikiem. Nie zdążyłam pomyśleć a koń sam płynął galopem niosąc mnie tak wspaniale miękko, jak nigdy w życiu. Siedziałam tak zespolona z siodłem, że aż byłam z siebie dumna :D Hihihi :D Kobyła szła pewnie, energicznie a jak zaczynała zwalniać, to po prostu myślałam, że za chwilę ją popędzę, co w końcu było niepotrzebne, bo jak pomyślałam o tym, to ona już to robiła… Nie wiem czy weszłyśmy na jakiś inny stan nadawania komunikatów wobec siebie ale na pewno ten galop to był odjazd świadomościowy. Płynęłam, dosłownie płynęłam i wiem, że to wszystko dzięki rozluźnieniu i świadomości własnego ciała. Tego, że tam, gdzie mam coś napięte, muszę to rozluźnić, że jak coś idzie opornie, to trzeba nad tym popracować dwa razy dłużej a efekt będzie idealny.
Tak, wiem, wiem… Pewnie połowa z Was już odpadła podczas czytania Jezyk Ci, którzy dotrwali do teraz albo kiedyś w życiu przeżyli już coś takiego albo o tym marzą… Ja marzyłam i mi się to marzenie spełniło. Za co oficjalnie baaaaaaaardzo dziękuję Lechicie please Żałuję tylko, że nie ma takich możliwości aby każdy z Was mógł spróbować jazdy z Adamem. Być może nie do każdego trafiłby w taki sposób, jak trafił do mnie. Ale z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że ten weekend był przełomowym w moim śmiesznym jeździectwie… Przełomowym nie dlatego, że się wszystkiego nauczyłam. Nie, nie. Przełomowym, bo wiem jaki jest cel, znam powody, dla których chcę pracować i mam wskazówki jak robić, żeby dotrzeć do miejsca, w którym będę bardzo szczęśliwa i koń oczywiście też…
Ten opis będę jeszcze uzupełniać w miarę tego, jak będą mi się przypominały różne rzeczy. Jeśli pozwolicie, to zrobię tu też zapis moich wrażeń z kolejnych jazd już bez Adama. Napiszę jak udało mi się zaaplikować jego wytyczne i jak to w ogóle wszystko wychodzi.

Lechita, mam nadzieję, że nie gniewasz się za to, że wyciągnęłam to wszystko na forum. Chciałam po prostu podzielić się z przyjaciółmi wrażeniami z tego wspaniałego treningu Wesoly
Mam też nadzieję, że jednak skusisz się na kolejne przyjazdy do Wielkopolski i poprowadzisz też jazdy innym chętnym na odjazdy świadomościowe Mruga Wiem, że mała kolejka już się zbiera… Jezyk

Żeby jakoś Was zapewnić, że to wszystko prawda co mówią o radości z jazd, pokażę Wam dwa zdjęcia: przed jazdą z Adamem i po niej.
Kiedyś na jeździe wyglądałam tak: [link widoczny dla zalogowanych] A po jeździe z Lechitą tak: [link widoczny dla zalogowanych]
Widać różnicę? sss
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
nongie



Dołączył: 18 Lis 2005
Posty: 9086
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: woj.opolskie

PostWysłany: Pon 15:04, 30 Sty 2006    Temat postu:

Wow. Chwilowo na nic więcej mnie nie stać Wesoly
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kocia
uwielbiam prostotę...


Dołączył: 18 Lis 2005
Posty: 4506
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Kraina Podziemnej Pomarańczy
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 15:06, 30 Sty 2006    Temat postu: Re: Odjazd świadomościowy ;) Tylko dla wytrwałych :P

No gratuluję soczystej relacji i tych wszystkich przeżyć na jeździe ! Ja miałam podobne odczucia po jeździe pod okiem Pumci. Też zapaliło się u mnie jakieś światełko i pomyślałam sobie "a więc to tak! dlaczego wcześniej na to nie wpadłam/nikt mi tego wcześniej nie wytłumaczy?ł!" Wesoly Może Lechita da się namówić na częstsze przyjazdy do Pyrlandii. Fajnie by było !
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
dakron



Dołączył: 18 Lis 2005
Posty: 6405
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 15:11, 30 Sty 2006    Temat postu:

No Martuś !!....no no no ... z czym była ta herbatka w przerwie ?
To kiedy kolejne konsultcje ?
Poproszę więcej fotek
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Monika78
Mama najmłodszego Stajenkowicza :)


Dołączył: 12 Sty 2006
Posty: 534
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pon 15:56, 30 Sty 2006    Temat postu: Re: Odjazd świadomościowy ;) Tylko dla wytrwałych :P

kocia napisał:
Może Lechita da się namówić na częstsze przyjazdy do Pyrlandii.


Tylko nie przesadzajcie ze zbyt częstym zabieraniem Lechity z Warszawy - ja stanowczo przecwko takim praktykom protestuję - nie można mi zabierać instruktora no no
Ja pod okiem Lechity jeżdżę od wakacji tego roku (o ile tak można nazwać jazdy raz na 2 tygodnie) i prawdę mówiąc powinnam złożyć Naszej Szkapie wielkie podziękowania, bo gdyby nie ona, to zapewne niegdy bym się z Lechitą nie spotkała. Nie jestem jeźdźcem tak zaawansowanym jak Martik - zwykły rekreant ze mnie, ale i tak co jazda przeżywam pewne olśnienia i w nowy sposób patrzę na pewne rzeczy (np. ostatnio uczyłam się przez 20 minut anglezować i dopiero pod koniec okazało się, że pewne problemy leżą w złym przenoszeniu ciężaru ciała). Rozgrzewka na koniu weszła już na stałe do mojego planu jazdy i zawsze odbywam ją w stępie (i jak to jest że za kazdym razem gdy ja macham nogami ktoś mi podstępnie skraca strzemiona mysl). Największym odkryciem dla mnie z tych jazd jest fakt, że na koniu wszystko ma sę odbywać luźno - nie ma trzymania się kolanami, usztywniania, ciągnięcia na siłę piety w dół - grunt to równowaga i rozluźnione ciało. Tylko czemu dowiaduję się tego dopiero po 18 latach w siodle? Nie mógł ktoś tego zdradzić wcześniej?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lechita



Dołączył: 22 Lis 2005
Posty: 615
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 16:01, 30 Sty 2006    Temat postu:

już troszkę ochłonąłem po tej liscie zachwytów nade mną siekiera uuu
pomijajac że pomyliłas konie na których ćwiczyliśmy kontakt Jezyk - co składam na okoliczność że prawdopodobnie nie wróciłaś jeszcze do stanu świadomościowego przed mojego wizytą Mruga muszę powiedzieć że trafiłem chyba na "idealny materiał" do nauki :D,
spokój, ciepliwość, olbrzymia koncentracja na lekcji !!, OGROMNA chęć do nauki, świadomość że że czegoś nie umie i/lub można to zrobić jeszcze lepiej - czyli zwykła pokora, odwaga, sumienność i starannośc wykonywania ćwiczeń, wytrzymałośc podczas tych ponad 3 godzin jazd, zaowocowały właśnie taki a nie innym treningiem. W sobotę był to najlepszy jak dotąd poprowadzony przeze mnie trenig w moim życiu!! Sam zszedłem z niego wyczerpany jakbym to ja jeździł Wesoly , ale jak się trafia na takiego ucznia to nie można chyba zachować się inaczej Mruga
Nagrodą jaką otrzymałem w niedzielę był niebotyczny okrzyk radości podczas pierwszych foule galopu Wesoly - człowiek wie wtedy po co to robi Wesoly odjazd!! Wesoly
koń może nie płynął w galopie Wesoly , ale ty siedziałaś tak jak powinno to się robić - luźno, prosto i równowadze - w tym dosiadzie można zacząć już efektywnie pracować już nad koniem. (luźno oprócz lewego ramienia Jezyk )

Przy OBECNYM swoim NASTAWIENIU masz szansę jeździc naprawdę dobrze, obyś tylko w tym wszystkim wytrwała. Wesoly szczerze tego Tobie życzę

dziekuję Tobie i Tomkowi za ogromną gościnność, pogłaszcz Brego ode mnie:)
jeśli chodzi o ewentualny przyjazd za czas jakis to znasz warunki.. kolejka musi urosnąć....
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lechita



Dołączył: 22 Lis 2005
Posty: 615
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 16:13, 30 Sty 2006    Temat postu:

Monika - jeździcie na zbliżonym poziomie, i pragnę przypomnieć że to Ty odkryłaś prawdopodobną przyczyne tego stanu Wesoly co wywołało zreszta moją radośc bo to oznacza że zaczynasz wiedzieć co robi Twoje ciało na jeździe.

fotek z jazdy nie ma , w stodole było za ciemno, sa tyko inne usmiechy po jeździe Wesoly
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
martik
-admin z przypadku-


Dołączył: 17 Lis 2005
Posty: 9231
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Czekolandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:06, 30 Sty 2006    Temat postu:

lechita napisał:
muszę powiedzieć że trafiłem chyba na "idealny materiał" do nauki :D

<hahaha> Aleśmy sobie posłodzili gwizdze
Co tu dużo pisać, tego się nie da właściwie opisać... To TRZEBA przeżyć jo
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ihah
Jestem oazą spokoju :) Nie widać?! ;)


Dołączył: 18 Lis 2005
Posty: 923
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Misty Mountains in the Valley of Hope

PostWysłany: Pon 18:13, 30 Sty 2006    Temat postu:

martik napisał:
Co tu dużo pisać, tego się nie da właściwie opisać...


Marta - Ty się nie wymigowywuj, tylko siadaj i relacjonuj dalej Wesoly
W końcu obiecankowywałaś
martik napisał:
Ten opis będę jeszcze uzupełniać w miarę tego, jak będą mi się przypominały różne rzeczy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ewik



Dołączył: 18 Lis 2005
Posty: 74
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Poznań

PostWysłany: Pon 19:18, 30 Sty 2006    Temat postu:

lechita napisał:

jeśli chodzi o ewentualny przyjazd za czas jakis to znasz warunki.. kolejka musi urosnąć....

No to ja się ustawiam grzecznie w kolejce Wesoly

pozdrawiam
ewik
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
martik
-admin z przypadku-


Dołączył: 17 Lis 2005
Posty: 9231
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Czekolandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:55, 30 Sty 2006    Temat postu:

Ponieważ ktoś na privie zadał mi pytanie dlaczego ta jazda była niesamowita i czym różniła się od innych, już spieszę z wyjaśnieniami.
Otóż różniła się przede wszystkim prowadzącym. W zasadzie ta wiadomość nadawałaby się do wątku Ihaha pt. Instruktor czy rodzina ale ponieważ dotyczy Lechity, to obsmaruję go tutaj gwizdze
Spotkałam w życiu wielu instruktorów, każdy z nich inaczej prowadził jazdę i na co innego zwracał uwagę. W inny też sposób przekazywał wiedzę.
Dlaczego Lechita jest nieprzeciętny i zupełnie wyjątkowy?
Po pierwsze dlatego, że ma pomysł na prowadzenie jazdy. Że doskonale wie od początku do końca co chce zrobić. Swoje pomysły modyfikuje wg potrzeb jeźdźca i konia. Jest spontaniczny, dlatego jazda z nim jest ciekawa i nie nuży.
Dla mnie bardzo ważne było to, że Lechita potrafi słuchać. Doskonale rozumie reakcje jeźdźca i się do nich dostosowuje. Jeśli czuję się dobrze w jakimś ćwiczeniu to robimy je tak, żebym uczucie zadowolenia zapamiętała i by pomogło mi w momencie, gdy coś nie będzie już tak dobrze szło.
Ważne w trakcie jazdy jest tłumaczenie jeźdźcowi dlaczego coś ma wykonać. Nie chodzi mi o omawianie każdej komendy, jednak istotne zagadnienia należy wyjaśnić, bo to niesamowicie ułatwia wykonanie polecenia. Jeśli ktoś mi mówi "pięta w dół", to to brzmi dla mnie jak nic... jak dwa słowa... Tymczasem wyjaśnienie, że jeśli cofnę całą nogę z kolanem i piętą pomoże mi wygodniej i luźniej usiąść, od razu inaczej na mnie wpływa i wiem jaki będzie efekt, tego czego się ode mnie wymaga.
Co jeszcze jest ważne... Po raz pierwszy zdarzyło się tak, że ktoś zwrócił na mnie 100% swojej uwagi. Słowa pokrzepienia są bardzo ważne, tak samo ważne jak zwrócenie uwagi, że coś jest nie tak. Gdy widziałam, że mi nie idzie Lechita jakoś tak mnie zajmował następnym ćwiczeniem, że za chwilę powrót do poprzedniego odbywał się bezboleśnie i bezproblemowo.
Duża umiejętność trafienia do jeźdźca. To ciężko opisać ale gdybym była zawodnikiem, chciałabym mieć takiego trenera, który kiedy potrzeba wesprze a kiedy należy "przyciśnie" do pracy głośnym "raz, dwa, raz, dwa".
Dlatego właśnie Moniko pozostaje mi tylko pozazdrościć regularnych jazd u Adama. Ja jestem pod wrażeniem, bo jeszcze nikt nigdy nie włożył tyle siebie w poprowadzenie mi jazdy. Było dokładnie tak jak napisał SAM ŁON, czyli jak ja schodziłam mokra z koniem, Lechita schodził wykończony tłumaczeniem i pokazywaniem z ziemi co mam robić i jak.
To jest sytuacja, gdzie na treningu dostaje się 110% trenera do dyspozycji.
Na koniec oczywiście muszę napisać, że jednak doświadczenie Adama w pracy z końmi i ludźmi widać na każdym kroku. Dzięki temu, że to jest jego pasja, potrafi bez podniesionej głowy przekazać wszystko co najważniejsze. Uczeń czuje się przy tym swobodnie i absolutnie nie jest traktowany z góry. To IMHO też bardzo duża zaleta.
Dość wychwalania cisza Napisałam Wam to wszystko, żebyście zastanowili się jaki Waszym zdaniem powinien być idealny trener.
Ja swojego znalazłam ale niestety on mieszka i trenuje w Stolycy Sad
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ihah
Jestem oazą spokoju :) Nie widać?! ;)


Dołączył: 18 Lis 2005
Posty: 923
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Misty Mountains in the Valley of Hope

PostWysłany: Pon 20:16, 30 Sty 2006    Temat postu:

martik napisał:
....Po pierwsze dlatego, że ma pomysł na prowadzenie jazdy. Że doskonale wie od początku do końca co chce zrobić. Swoje pomysły modyfikuje wg potrzeb jeźdźca i konia.......


Proponuję od tego momentu skopiować posta Marty, powielić w odpowiednich ilościach i dodawać jako załącznik do legitymacji instruktorskich.
Miło poczytać, że są tacy ludzie, którym nauczanie innych nie ciąży, a wręcz sprawia przyjemność Wesoly
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
haneczka



Dołączył: 23 Gru 2005
Posty: 448
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Sosnowiec

PostWysłany: Pon 21:30, 30 Sty 2006    Temat postu:

Martik, przeczytałam właśnie Twoją relację, która bynajmniej wcale mnie nie zanudziła i proszę pisz więcej na ten temat i... starsznie Ci zazdroszczę.
Ja niestety z mojej wczorajszej jazdy byłam niezadowolona.W dużym stopniu była to moja wina,bo się usztywniałam, miałam w ogóle raczej jeden ze swoich gorszych dni. Raczej byłam nastawiona na to, że pojedziemy w teren, a tu okazało się, że śnieg zbyt zmrożony,ślisko i zostajemy na hali. W dodatku dostałam kobyłkę, która wrednie straszy zębami podczas czyszczenia, wprawdzie nie ugryzie, ale jakoś wyjątkowo mnie to denerwowało, a ona wyczuwając mój nastrój dalej straszyła mimo, że trochę na nią nakrzyczałam, ale chyba tym razem niezbyt skutecznie.
Na pocieszenie przeczytałam sobie wieczorem fragment z Sally Swift o tym, że jeśli miało się jeden z gorszych dni i nic nie wychodziło to należy to wszystko potem odtworzyć i utwalić sobie w pamięci jak powinno to właściwie wyglądać i dzięki podświadomemu uczeniu się następnym razem powinno już być dobrze.
Jeśli chodzi o instruktora to całkowicie się z Tobą zgadzam.Pamiętam, że instruktor,który był kiedyś raz na zastępstwie potrafił spokojnie wytłumaczyć mi co robię źle podczas nieudanych prób zagalopowania i za chwilę bez robienia czegoś na siłę, niepotrzebnego spinania się i usztywnia bez problemu zagalopowywałam.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
martik
-admin z przypadku-


Dołączył: 17 Lis 2005
Posty: 9231
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Czekolandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:06, 30 Sty 2006    Temat postu:

haneczka napisał:
Ja niestety z mojej wczorajszej jazdy byłam niezadowolona.W dużym stopniu była to moja wina,bo się usztywniałam, miałam w ogóle raczej jeden ze swoich gorszych dni.

Haneczko, doskonale Cię rozumiem. Sama miałam chyba ze sto razy takie odczucia jak Ty. A ileż to razy żałowałam, że w ogóle wsiadłam... ojoj
Ale jak mówi mój idealny trener Jezyk : każda zła jazda jest w gruncie rzeczy dobra, bo uświadamia nam nad czym powinniśmy pracować i daje motywację do dalszego działania. Jak znam system myślenia koniarza, pewnie teraz siedzisz i już myślisz, jak na kolejnej jeździe zapobiec temu, co miało miejsce na ostatniej, prawda? Angel
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
haneczka



Dołączył: 23 Gru 2005
Posty: 448
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Sosnowiec

PostWysłany: Pon 22:32, 30 Sty 2006    Temat postu:

Oczywiście, miałam swój gorszy dzień i sama byłam (i jestem) na siebie zła np. za to, ze nie potrafiłam kobyłce podziękować za dobrze wykonane zagalopowanie albo woltę poluźnieniem wodzy tylko kurczowo je trzymałam, bo wydawało mi się, że za szybko galopujemy i nie wyrobimy zakrętu. Zdecydowanie brakowało mi solidnej rozgrzewki na początku jazdy i byłam zbyt sztywna i zmarznięta. Następnym razem na pewno będzie lepiej. Muszętylko zacząć jazdę na większym luzie co nie znaczy byle jak.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Stajenka Strona Główna -> Boks 1: BIEGALNIA Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Następny
Strona 1 z 10

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin