Forum Stajenka Strona Główna Stajenka
Miejsce, którego nam brakowało :)
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Kastracja
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Stajenka Strona Główna -> Boks 2: AMBULATORIUM
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kocia
uwielbiam prostotę...


Dołączył: 18 Lis 2005
Posty: 4506
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Kraina Podziemnej Pomarańczy
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 16:00, 09 Lut 2006    Temat postu: Kastracja

W wątku o Mgle i Chaffie pojawił się nam ciekawy temat kastracji. Okoliczności zdarzenia w przypadku Chaffa wyglądały następujaco: Wesoly

Mgła napisał:
Jeżeli chodzi o kastrację : to nie jest takie straszne jak brzmi. Wszystko trwało ok 40 min od przyjazdu lekarza, któremu pomagał mój tata także wet.Kastracja przebiegała na stojąco, Chaff został spremedykowany mieszanką leków Domosedan i Turbogesic(chyba tak się pisze). Wyglądał dość biednie...uszki mu klapły, głowa spuszczona..ale to norma. Sam zabieg przebiegł profesjonalnie , krawienie właściwie znikome...jedynie co zwróciło moją uwagę to fakt, że konie bardzo się pocą podczas tego zabiegu i może wygladać to dość drastycznie..ale wytłumaczono mi, że składa się na to kilka czynników ale na pewno nie jest spowodowane to bólem.
Przyznam, że najgorsze były pierwsze dni po zabiegu, wtedy widać, że zwierz cierpi , robi się opuchlizna czasami nawet duża. Chaff miał sporą ale podczas lonżowania ustępowała..Powinno lonżować się konia często tzn np: 3 razy dziennie na początku w stępie, póżniej kłus, można oprowadzać ale nalezy pamiętać , że najważniejszy jest zdrowy rozsądek i nie można przesadzić . Ja w tydzień po kastracji jeżdziłam na Chaffie stępem ,troszkę kłusem ale tylko dlatego, że on bardzo szybko wracał do formy. Słyszałam opinie , że można wsiadać 2-3 dni po kastracji ale dla mnie jest to nieludzkie. Konie w sumie niby mają wyższy próg bólu ale po Chaffie widziałm, że go to po prostu boli i nie wsiadłam tak szybko. Normalny "trening" rozpoczęłam po miesiącu.


Zachęcam do dyskusji wszystkich, którzy mają doświadczenia w powyższym temacie
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Tomek_J
Jest!!! zbudowałem ją TYMI ręcami ;)


Dołączył: 18 Lis 2005
Posty: 2083
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 11:13, 12 Lut 2006    Temat postu: Re: Kastracja

W zasadzie mogę się podpisać pod tym wszystkim, co napisała Mgła.

W przypadku Fuksiaka kastracja odbyła sie w wieku 2 lat. Powody były 2:
1. Kwestia wypuszczania z innymi końmi (w stajni było parę klaczy)
2. Ja wprawdzie z powodu ogierowatego zachowania się Fuksa nie miałem nigdy problemów, natomiast Pumcia została raz i drugi przez niego porządnie "przeciągnięta". Koń miał zadatki na końskiego chuligana, często w oku pojawiały mu się "kurwiki" a'la Renata Beger Mruga

Zabieg robił dr Boroń, którego już wczesniej kilka razy miałem okazję podglądac przy takiej robocie. Poszło szybko, sprawnie, choć mieliśmy obawy, czy uda się łatwo wyciąć Fuksowi jego "klejnoty", bo wprawdzie w wieku 1,5 roku miał je wyraźne, ale potem jakoś tak trudno było czasem się obu doszukać (fakt, nie były duże...). Po zabiegu przez 24 godziny koń musiał stać, krótko uwiązany, by nie zapaskudzić sobie rany ściółką. Tu uwaga: kiedyś zalecało się kastrację tylko zimą z uwagi na brak much i mniejsze tym samym prawdopodobieństwo zakażenia. Obecnie (opinia dr Boronia) nie ma to raczej praktycznego znaczenia w dobie rozlicznych antybiotyków.

Przez tydzień było lekkie lonżowanie 3 razy dziennie w stępie i kłusie (uwaga: Zwoliński zaleca tylko oprowadzanie w stępie), nie było mocnego krwawienia (tylko symboliczne), a opuchlizna była lekka (choc mi się wydawała wtedy ogrooomna, nawet wezwałem weta z tego powodu; okazało się jednak, że miejsce operacji czasem potrafi spuchnąć do rozmiarów piłki futbolowej). Po tygodniu - powrót do normalnych zajęć (lonża).

Razem z Fuksiakiem "cięty" był jego rok starszy kolega. I tu był problem - krwawienia były jeszcze po miesiącu, rany się nie zasklepiały; na szczęście oprócz śladów na skórze nie było innych tego efektów, koń czuł się w miarę dobrze.

Po zabiegu koń w ciągu kiku tygodni troszkę "spuścił z tonu", wyciszył sie lekko. Jednocześnie zaczęły cię problemy z łykaniem i choć nie ma dowodu na powiązanie tego z kastracją ja uważam, że coś jednak w tym musiało być. Wcześniej koń był wiecznie ożywiony, reagował na wszystko, co się wokół niego działo. Potem nieco zobojętniał, dotychczasowe bodźce nie robiły na nim już takiego wrażenia, nudził się łatwiej i to zapewne było przyczynkiem do nałogu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kocia
uwielbiam prostotę...


Dołączył: 18 Lis 2005
Posty: 4506
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Kraina Podziemnej Pomarańczy
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 23:26, 12 Lut 2006    Temat postu: Re: Kastracja

Tomek_J napisał:
kiedyś zalecało się kastrację tylko zimą z uwagi na brak much i mniejsze tym samym prawdopodobieństwo zakażenia. Obecnie (opinia dr Boronia) nie ma to raczej praktycznego znaczenia w dobie rozlicznych antybiotyków.

No i tak gwoli ścisłości - warto przed zabiegiem kastracji zaszczepić konia przeciwko tężcowi. Wydaje się to oczywiste, ale niestety nie dla wszystkich. Miałam kiedyś tę nieprzyjemność oglądać konia w stadium skurczów tężcowych. Nie doszłoby do tego, gdyby taki jeden "fachowiec" nie szczędził na szczepionkach...

Tomek_J napisał:
Po zabiegu koń w ciągu kiku tygodni troszkę "spuścił z tonu", wyciszył sie lekko. Jednocześnie zaczęły cię problemy z łykaniem i choć nie ma dowodu na powiązanie tego z kastracją ja uważam, że coś jednak w tym musiało być.

Mam podobne odczucia w związku z moim królikiem Okruszkiem Wesoly Przed kastracją bardzo żywotny, teraz (po roku od zabiegu) jakby się wyciszył.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
martik
-admin z przypadku-


Dołączył: 17 Lis 2005
Posty: 9231
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Czekolandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 9:38, 16 Lut 2006    Temat postu:

To może i ja zabiorę głos :D
Samej kastracji Begina nie widziałam. Słyszałam tylko, że odbyło się bez problemów. Dwa dni kuń krwawił ale wszystko pod kontrolą, czyli w dopuszczalnych ramach.
Wiem, że jakieś 2 tygodnie po zabiegu Ania już na nim siedziała i delikatnie sobie stępowali.
W tej chwili miejsce cięcia jest ładnie zabliźnione, nic się nie dzieje, Begin jest już w pełni swoich sił.

Chciałam już wcześniej napisać o zmianach w jego charakterze ale bałam się, że zapeszę Jezyk W tej chwili, po niemal tygodniu pracy z nim mogę powiedzieć z całym przekonaniem, że kuń się uspokoił.
Zastanawiałam się, ile czasu potrzeba na wyciszenie hormonów i wygląda na to, że te dwa miesiące przyniosły zupełną zmianę w zachowaniu Begina.
On w ogóle jako jeszcze ogier był naprawdę spokojny. Jeśli nie odzywały się w nim hormony, to stał jak łowieczka, pozwalał na wiele, naprawdę miodzio. Problematyczne były dni, kiedy stwierdzał, że nam pokaże na co go stać. Teraz jakby w ogóle nie ma takich zapędów, choć... może to jeszcze za krótko by sądować. Może za miesiąc napiszę coś innego.
Tak czy siak, po pracy z ziemi widzę, że podporządkował mi się, zaakceptował moją osobę. Przed rozpoczęciem join-up najbardziej bałam się tego, że jak będę go odganiać, to on wstanie i będzie próbował mnie atakować przodem, jak to robił będąc ogierem. On wówczas nie używał w ogóle tylnich nóg do kopania. Tylko przód był niebezpieczny. Ale okazuje się, że to się zmieniło. Przód odpuścił, podczas odganiania odwracał się zadem jak kobyła i straszył. Może to śmieszne ale mnie uspokoiło jego takie zachowanie.
Ponieważ nawet jak był ogierem nie miałam z nim problemów z siodła, tak teraz nie widzę różnicy. Nadal chodzi ładnie, chętnie, respektując jeźdźca.
Natomiast obsługa naziemna zmieniła się diametralnie. Można wiele przy nim zrobić a on stoi i się patrzy
Wczoraj usłyszałam, że widać po nim, że jest koniem bez jaj. Cóż, co mam powiedzieć? Ja wolę go takim, jaki jest teraz. Nie boję się go, przyjemnie mi się z nim pracuje. A to, że pod siodłem idzie spokojnie, bez fikania i wygłupów to przecież tylko dobrze... Wybrykać się może na padoku, z kumplami :D
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
jamaika



Dołączył: 31 Sty 2006
Posty: 95
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Konstancin

PostWysłany: Czw 12:40, 16 Lut 2006    Temat postu:

To i ja coś dorzuce Wesoly
U nas w stajni kastruje się ogierki jak maja ok 2,5oku.Zabieg wykonuja od lat ci sami weci.Odbywa się to na leżąca i trwa ok 20 min.Koniki szybko dochodzą do siebie.Jako że mieszkają w stajni otwartej na wybieg to ruszają się cały czas.Kiedy któryś ma większą opuchliznę wtedy jest dodatkowo lonżowany.Jeszcze nie mieliśmy powikłań.
Mój wałkoń był kastrowany w wieku 2,7roku.niewiem czy na stojąco czy na leżąco gdyz zabieg odbył się jeszcze w stajni skąd go kupowałam.Po zabiegu koń stał w boksie przez prawie dwa dni(nie wychodził)Dopiero drugiego dnia wyszedł na kilkanaście minut do karuzeli.
I tak codziennie przez tydzień.Jak go zabierałam(po tygodniu od kastracji)rana nie wyglądała zbyt ciekawie.Cały czas podkrwawiała i była opuchnięta.U nas konik ruszał się sporo, i po 3 dniach wyglądało już dużo lepiej.Nie mogę powiedzieć jak i czy wogóle zmienił się charakterologicznie.On jest strasznie misiowaty,uwielbia pieszczoty,nie jest agresywny ani w stosunki do ludzi ani do koni.Myslę że taki poprostu juz jest i gdyby był ogrem to byłby tak sam.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dekster
Mam większego konia niż OSM :P


Dołączył: 23 Gru 2005
Posty: 1776
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Płaskowyż tarnowski

PostWysłany: Nie 18:49, 19 Mar 2006    Temat postu:

Im starszy koń tym gorzej znosi kastracje.Narzady są większe i przez
to i dużo wieksze krwawienie i opuchlizna.
Wykastrowany wcześnie nie rozwinie sie tak jak na ogiera przystało i mało mu zostanie z jego meskiego charakteru.

Wyciszenie to cecha indywidualna.Z niektórych robią sie osiołko-miśki
a innym męskość zostanie choć napewno nie taka jak wcześniej.
Hormony dość długo kąza po organizmie,ale ile tak przecietnie??
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
osm
Dobra konserwa nie jest zła :P


Dołączył: 18 Lis 2005
Posty: 2570
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Zielona Góra

PostWysłany: Nie 18:56, 19 Mar 2006    Temat postu:

Dekster napisał:
Narzady są większe i przez
to i dużo wieksze krwawienie i opuchlizna.


Nie wydaje mi się, żeby narządy (pewnie chodzi o jądra) rosły znacząco po 2-3 roku życia.

Opuchlizna często jest sprawą indywidualną - moj Junior był kastrowany w tym samym czasie, co inny ogierek równolatek i nie spuchł prawie w ogóle, podczas gdy tamten chodził ze straszną banią. Inna sprawa to opieka i zabiegi po.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dekster
Mam większego konia niż OSM :P


Dołączył: 23 Gru 2005
Posty: 1776
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Płaskowyż tarnowski

PostWysłany: Nie 19:03, 19 Mar 2006    Temat postu:

Tak chodziło mi o jądra.
I chciałam sprecyzować bo zapomniałam.
Chodziło mi raczej o kastrowanie żrebaków do 1 roku życia,tak po 3 to już mu niewiele urośnie.
To jak wyglada koń po zabiegu zalezy od weta.Widziałam taki spaprany.NIeładnie to wyglądało.

A jak jest lepiej na stojąco czy lezaco?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
osm
Dobra konserwa nie jest zła :P


Dołączył: 18 Lis 2005
Posty: 2570
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Zielona Góra

PostWysłany: Nie 19:11, 19 Mar 2006    Temat postu:

O ile wiem, to przed 1. rokiem nie powinno sie kastrowac. Kastruje sie zwykle miedzy 1. a 2. rokiem lub pozniej. A jak wyglada koń po nie zalezy tylko od weta. Ten sam wet kastrowal dwa konie - jeden opuchniety i jeden nie. Który był prywatny i miał lepszą opiekę? Retoryczne chyba.
Widziałem konia po dobrej kastracji - 2 dni po zostal zostawiony sam na wybiegu, pozostałe konie poszły z wybiegu obok. Rżał przez pół dnia, wyszło mu jelito, umierał w męczarniach - czyja wina? Wg właściciela - wina weta.

Lepiej na stojąco - odejdzie stres z kładzeniem konia - bardzo stresujący moment dla konia.

Tu masz za i przeciw: [link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dekster
Mam większego konia niż OSM :P


Dołączył: 23 Gru 2005
Posty: 1776
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Płaskowyż tarnowski

PostWysłany: Nie 21:17, 19 Mar 2006    Temat postu:

Jak jest dobrze zrobiony zabieg to wiadmomo,mniej sie paprze.
Z tego by wynikało,ze odpowiednia opieka odgrywa bardzo ważną rolę
Przemywać jesli tak to chyba najlepiej chłodną wodą.Oprowadzanie stępem dla zmniejszenia opuchlizny,coś jeszcze?

Podobno min w Ameryce kastruje sie ogierki niedługo po urodzeniu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
szalonaisa
Jestem szalona... mówią mi ;)


Dołączył: 24 Sty 2007
Posty: 2495
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gdzie wiatr poniesie :)

PostWysłany: Wto 16:25, 18 Mar 2008    Temat postu:

A nam wet zabronił przemywać, konia trzymaliśmy 3 dni w boksie po zabiegu. Koń ma się bardzo dobrze Wesoly. Od wczoraj zaczął chodzić na krótkie spacerki Wesoly
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Paskuda
Stajenkowy KO-wiec :)


Dołączył: 03 Kwi 2006
Posty: 5085
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Maroko - Orzepowice

PostWysłany: Śro 8:06, 19 Mar 2008    Temat postu:

Cytat:
Przez tydzień było lekkie lonżowanie 3 razy dziennie w stępie i kłusie (uwaga: Zwoliński zaleca tylko oprowadzanie w stępie), nie było mocnego krwawienia (tylko symboliczne),


Dodam tylko, przed zabiegiem dieta tylko trochę sianka, po zabiegu koń był przywiązany tak, aby w nocy nie mógł się położyć, aby podczas wstawania się nie porozrywał. Lonżowanie i dieta od następnego ranka, z założeniem, że opuchlizna po lonżowaniu powinna zejść trochę. Podczas ruchu z ranki wykapywała nagromadzona materiia. Krwi faktycznie śladowe ilosci. Mimo tego iż konia można brać do pracy dość szybko, z reguły konie do pełnej stprawnosci dochodzą dość długo.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aurela



Dołączył: 21 Cze 2006
Posty: 178
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Rybnik

PostWysłany: Śro 10:22, 19 Mar 2008    Temat postu:

u mnie wyglądało to tak:
Zabieg wykonał dr Tront na stojąco, wszystko trwało ok 30 min.
dieta przed: tylko siano a w dniu zabiegu głodówka.
na noc konio też był przywiązany tak, by nie mógł się położyć, a następnego dnia pozostał w boksie. następny tydzień lonżowanie 3xdziennie po 30 min stępem i dość żwawym kłusem, po tygodniu wsiadałam na oklep na spacery. Opuchlizna nie była duża, krwi też nie za wiele, po tygodniu zauważyłam tak jakby kulkę wielkości pingponga (opuchliznę), konsultacja z wetem mnie uspokoiła i po tygodniu nie było śladu. pamiętam jeszcze, że dostałam od dr wet mieszankę jodyny chyba z fioletem i miałam mu psikać rany, żeby je odkażać a jednocześnie drażnić, żeby za szybko się nie zagoiło, bo wszystkie skrzepy miały wyjść... ogon nie był wiązany

pomagałam przy zabiegu ale nie mogłam patrzeć, robiło mi sie słabo...

dziś konio ma charakter jak przedtem (trudny) ale nie jest już niebezpieczny, wyraźnie się uspokoił, ale obcy i tak na padok wejść nie może hihi
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Forkate



Dołączył: 25 Kwi 2006
Posty: 3332
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 10:38, 19 Mar 2008    Temat postu:

Aurela napisał:
(...)na noc konio też był przywiązany tak, by nie mógł się położyć(...)


Ja się strasznie tego boję, musiałabym z tym koniem spać w tej stajni i czuwać.
U nas czeka to Pitunia...Na szczęście nad końmi jest "strop", na którym można podrzemać. Jestem przewrażliwiona i nie wyobrażam sobie zostawić konia po zabiegu na całą noc krótko przywiązanego. Wiem, że są konie, które stoją w stanowiskach i żyją, ale o takie stojące wolno w boksie bym się bardzo bała. Czy tylko ja mam takie schizy? sciana Smutny
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aurela



Dołączył: 21 Cze 2006
Posty: 178
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Rybnik

PostWysłany: Śro 10:56, 19 Mar 2008    Temat postu:

ja mojego przyzwyczajałam do wiązania... najpierw w dzień a potem w nocy, teraz przynajmniej nie mam problemu jak gdzieś z koniem jadę i musi np nocować w stanowisku...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Stajenka Strona Główna -> Boks 2: AMBULATORIUM Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 1 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin