Forum Stajenka Strona Główna Stajenka
Miejsce, którego nam brakowało :)
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Niefortunne bliskie spotkanie z końmi
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Stajenka Strona Główna -> Boks 1: BIEGALNIA
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Iburg
Lubię rude... Konie i koty :P


Dołączył: 18 Lis 2005
Posty: 7752
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Rybnik

PostWysłany: Wto 13:20, 31 Paź 2006    Temat postu: Niefortunne bliskie spotkanie z końmi

Pierwszy, i własciwie jedyny raz zostalam kopnieta jak miałam 16 lat. Sprawca był źrebak, stałam dosyc blizko więc w zasadzie nic poważnego się nie stało , to znaczy noga nie była złamana, ale na udzie ( bo dostalam tak centralnie w środek uda) było dokładnie odciśniete małe kopytko. Siniak paskudny i dosyc długotrwały. Noga dosyc bolała, a ja utykałam przez 3 miesiące Oczywiśnie nikomu sie nie przyznałam. Jedynie jak zszedł siniak to przez 2 lata mialam takie twarde zgrubienie.
Byłu to na wsi u rodziny, gdzie spędzałam wakacje, a źrebak był od wujka.
Potem miałam jeszcze jedno nieprzyjemne spotkanie tym razem z zębami, tak niefortunnie podawalam cukier, a może raczej koń był tak łapczywy że przy okazji złapał serdeczny palec. Mało co nie straciłam ostatniego stawu palca. Blizne mam do dzisiaj Też sie nikomu nie przyznałam
I w zasadzie obydwa przypadki to moja wina, jednak mojej miłości do koni to nie zmniejszyło. Jednak stwierdzam że głupota było to że nikomu nic nie powiedzialam i nie bylam u lekarza.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Paskuda
Stajenkowy KO-wiec :)


Dołączył: 03 Kwi 2006
Posty: 5085
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Maroko - Orzepowice

PostWysłany: Wto 13:34, 31 Paź 2006    Temat postu:

z bliskich nieprzyjemnych spotkań mogę się pochwalić tylko lekkim ugryzieniem w szyję przez Kurdesza, kopnięciem przez 2,5 letniego źrebaka jak tłumaczyłam dzieciakom, że tak nie wolno dotykać konia bo kopnie - chyba chciała zademonstrować jak to się robi bo oprócz siniaka w kształcie kopyta przez 2 tygodnie to raczej nie bolało; no i 2 lata temu w Wigilę jedna klacz jak dawałam jej opłatek użarła mnie w palec.
Acha no i czasami jakiś konior lubi sobie postać na moich palcach uuu
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
nongie



Dołączył: 18 Lis 2005
Posty: 9086
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: woj.opolskie

PostWysłany: Wto 13:56, 31 Paź 2006    Temat postu:

Przydepnięcie przez okutą klacz Akację (MP w Skokach lata 90-te) na betonie w KJ Korys Przygorzele. Robiłam wtedy zdjecia i nie patrzyłam pod nogi, podstawiłam stopę pod kopytko... reszte pobytu chodziłam w adidasach kolegi, o dobre kilka numerów za dużych, wygladałam jak Charlie Chaplin. Paznokieć schodził przez kilka tygodni.

Jedna z pierwszych gleb w galopie w ZT Koźle (lata 80-te) z klaczy Kośba - moj błąd, chcialam zagalopowac na rozlezionym koniu i poszla w bok, okularami rozcielam sobie policzek blisko oka i wszyscy się wystraszyli bo duzo krwi poleciało. A ja się skapowalam dopiero po jeździe o co im chodziło.

Channel świeżo oźrebiona - staliśmy obok boksu z mężem, Tomek wyciągnął ręke zeby Chaff powąchal a Channel w nerwach dziabneła tego, kogo miała najblizej, czyli mnie. Mało brakowało a zostałabym amazonką. Skończylo się jednak tylko na sinej malince i wyrwanej w swetrze dziurze.

I najciekawszy przypadek. Ktoregoś dnia wyprowadzaliśmy klacze na pastwisko, dzien jak codzien, spokój, sielanka. Odpiełam uwiąz od kantara Channel, odwrociłam się w stronę wyjścia i ujrzałam... przerażone oczy koleżanki skierowane gdzieś powyżej mojej głowy. Uchyliłam się odruchowo, jednoczesnie z jej krzykiem "uważaj", zęby Channel lekko hukneły mnie w głowę, nabiły tylko małego guza. Na szczescie miałam w ręku uwiąz i pogoniłam, ale już z duszą na ramieniu. Gdybym sie nie uchyliła, pewnie zostałabym oskalpowana. Dziś już wiem dlaczego - nie potrafiłam czytać jej mowy ciała, stosowałam metodę "wyłącznie marchewki" a trafiła mi się sztuka z tendencjami do dominacji. Czuła się moją szefową. Dopiero po lekturze MR i wizycie Ewika nauczylam się lepiej interpretować konskie miny i gesty, na ktore wczesniej nie zwracalam uwagi.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Teodor2424
Biedronki rosną na kozim mleku :)


Dołączył: 02 Paź 2006
Posty: 967
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Sierakowice woj.pomorskie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 14:54, 31 Paź 2006    Temat postu:

co to za lektóra MR? też chciałbym zgłębic końskie minki:)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
nongie



Dołączył: 18 Lis 2005
Posty: 9086
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: woj.opolskie

PostWysłany: Wto 14:57, 31 Paź 2006    Temat postu:

Monty Roberts Wesoly
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Teodor2424
Biedronki rosną na kozim mleku :)


Dołączył: 02 Paź 2006
Posty: 967
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Sierakowice woj.pomorskie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 15:00, 31 Paź 2006    Temat postu:

nie mam tej pozycji w literaturze swojej jedynie Trener radzi Mickunasa ale to ciężka książka i trzeba chyba z 5 razy przeczytać zęby zrozumieć a ja dopiero 1 raz przeczytałem, i ojejku:)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Paskuda
Stajenkowy KO-wiec :)


Dołączył: 03 Kwi 2006
Posty: 5085
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Maroko - Orzepowice

PostWysłany: Wto 15:08, 31 Paź 2006    Temat postu:

Cytat:
Trener radzi Mickunasa


czytaj czytaj; moim zdaniem bardzo fajna i praktyczna
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ansc



Dołączył: 26 Paź 2006
Posty: 1414
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Trachy
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 15:40, 31 Paź 2006    Temat postu:

ojoj ja mogłabym dużo opisywać, może zacznę od widocznych urazów ( na moim ciele ) wybity palec - w klubie na jednej z jazd nie pamiętam dokładnie sytuacji gdy spadłam z konia pamiętałam tylko o jednym żeby go nie puścić aby nie doszło do zamieszania na ujeżdżalni i konik tak sie szarpnął że do dziś mam krzywy palec;) druga widoczna pamiątka to przepuchlina na prawym przedramieniu, zajmowałam się stajnią w Świnoujściu, były tam źrebne klacze w boksach, nie źrebne w stanowiskach i pomiędzy nimi ogier, bardzo łagodny ale niestety po pierwsze nie wybiegany a po drugie jego instynkt podczymania populacji w tej stajni był silniejszy od niego a wiec kiedy pewnego dnia sprowadzałam go z wybiegu ogierek ( ok 170) stwierdził że tego dnia trzeba spełnic swoją powinność i wparował do stanowiska w którym stała klaczka, chcąc odgonić natręta zostałam kopnięta przez jego lubą w rękę którą zdążyłam zasłonić głowę, zakonczyło się złamaniem i naderwanym mięśniem.
Kopniaków w różne części ciała dostałam dość sporo, dużo by opowiadać, teraźniejszy mój podopieczny, niestety mimo łagodności, niestety ma brzydkie nawyki kopania i gryzienia, mam wrażenie że dla zabawy, w każdym razie za każdym razem kiedy wchodzę do niego chce mi udowodnić że on jest OGR i on tu rządzi, czasem kończy się to kopniakiem z mojej strony. Najpiękniejsze upadki w moim wykonaniu zdarzały się w Stodołach,( odpukać dawno nie spadłam z konia) piękny klasyczny upadek był gdy jechałam konkurs na Desmidiu, a że był bardzo długi i miał specyficzny styl skoku, za chiny nie potrafiłam sie na nim utrzymać na skoku, robiłam rybki w powietrzu, upadek miałam do oksera nie wiem jak to zrobiliśmy ale przeszkoda była nie naruszona a koń był za przeszkodą. Piękny upadek miałam jeszcze na Hubertusie, bodajże z Rewizora, jak zwykle braliśmy przeszkody koń za koniem, niestety ktoś przedemną wstrzymał konia za przeszkodą a Rewizor bystrzejszy to zauważył również zatrzymał się zaraz po skoku tak mnie wyrzuciło nad jego głową że musiałam długo lecieć upadłam ładnie na kolana, na szczęscie moje kości były jeszcze dość elastyczne. Klasyczne upadki miałam także z koniem, zajmowałam sie pewnym wałaszkiem który w chwili zagrożenia rzucał się na plecy, przeważnie ze mną, za drugim razem poszłam się ubezpieczyć potem chodził juz w miarę dobrze więc zaczęła na nim jeździć córka właściciela, trochę się go bała i jeździła bardzo asekuracyjnie i sporadycznie. Przyszedł dzień Hubertusa i dziewczyna stwierdziła że jednak nie pojedzie na nim, jak chcę to mogę na nim jechać, zgodziłam się wiedząc że z konika niezła torpeda była ale nie wiedziałam ze nawyk przewracania się znów powrócił, więc gdy w zastępie ruszyliśmy kłusikiem a komuś z przodu przypomniało się że cos musi zrobić i zatrzymał zastęp niestety mojemu wierzchowcowi się to nie spodobało i w momencie byliśmy na ziemi podobno się przekulał po mnie, niestety po tym upadku wylądowałam w szpitalu ze złamaną kością .... ? łonową, nie wiem dlaczego ale w szpitalu jak dowiedzieli sie co mi się stało dziwnie wszystkim było jakoś wesoło
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
haneczka



Dołączył: 23 Gru 2005
Posty: 448
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Sosnowiec

PostWysłany: Wto 19:53, 31 Paź 2006    Temat postu:

Też trochę tego było. Spadłam kiedyś z konie wierzgającego i chowającego przy tym łeb między nogi tak, że miałam chyba pękniety nos. Nos był spuchnięty, a na domiar złego pod oczami zrobiły mi się fioletowe siniaki, tak, że na ulicy z dużym zainteresowaniem przyglądali mi się miłośnicy wina owocowego jabłkowitego biorąc za jedną ze swoich.
Z kopytka dostałam kiedyś po skoczeniu przeszkody, kiedy podjechałam za blisko do innego konia i tamtemu się to nie spodobało. Trafił mnie w górną część stopy, tak że mi spuchła niemilosiernie i bolała. Mogłam chodzić, a raczej kuśtykać tylko w butach z ortalionu, bo żadnych innych bym nie włożyła.
Dostałam też kiedyś w kolano w stajni, kiedy wchodzułąm z siodłem. Na szczęście koń tylko mnie musnął kopytem i skończyło się na siniaku.
No i jeszcze pęknięty kilka lat temu palec. Moja pierwsza wyprawa na Pustynię Błędowską. Prowadzącemu spadł w galopie kapelusz, a ja zapomniałam, że jadę na wypłochu, który raczej ominie coś tak strasznego jak kapelusz niż przez niego przeskoczy. Ja przeskoczyłam kapelusz o on ominął. Spadłam właściwie niegroźnie, na trawkę, tylko niefortunnie oparłam się na kciuku i palcu wskazującym. Bałam się, że mi założą gips, więc do lekarza poszłam dopiero po dwóch miesiącach, kiedy palec dalej bolał i był spuchnięty, ale wtedy chirurg zalecił mi tylko żel Fastum do smarowania, który zresztą pomógł.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
horsik



Dołączył: 04 Paź 2006
Posty: 44
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Warszawa

PostWysłany: Wto 20:11, 31 Paź 2006    Temat postu:

Ja wam opowiem bliskie spotkanie co prawda nie z koniem, ale z drutem kolczastym. Poszłam po Bellę na wybieg tylko z ogłowiem, a że była pieruńsko daleko, postanowiłąm wsiąść na oklep i dojechać do siodła zostawionego przy bramce. Bella była dość wysoka, a ja nie potrafię się zamachnąć jak Indianiec. Pozostał płot. Płot składał się z drutu kolczastego na gorze, wysokości około 120 m. Stanełam w połowie na drucie i przerzucam nogę. Niestety Bella postanowiła, co niezwykłe dla niej, ruszyć kroka do przodu. No i wrócilam spowrotem na płot, całą nogą, tyłkiem i ręką, praktycznie na nim zawisając. Najgorsza rana w ręce, kolec zaglębił się tak głęboko, że aż chłopaki mdleli jak to zobaczyli. Bryczesy kompletnie pocięte, ale trochę ochroniły. Mam teraz piękne blizny.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Luna
Pamira & Me forever :)


Dołączył: 23 Paź 2006
Posty: 197
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Jaworowo Kłódź

PostWysłany: Wto 20:34, 31 Paź 2006    Temat postu:

To co ja o upadkach i wypadkach moich mogę powiedzieć (na szczęście nie w terenie, a na placu i nigdy nic nie miałam złamnego), a było ich trochę, wymienię ten przedostatni. Chodziłam w wakacje na praktyki do stajni i od czasu do czasu pomagałam koledze przy zajeżdzaniu młodych koni, zazwyczaj przy tych spokojniejszych. Akurat przyjechałam i zostałam poproszona o przytrzymanie konia podczas wsiadania i poprowadzenia kawałek stępem na lonży. Przy wsiadaniu było bardzo dobrze, bo Sweeta Love stała spokojnie i dopiero przy zrobieniu paru kroków wystrzeliła nagle w galop. A że lonża była mokra i ubłocona trochę, to przykleiła mi się do ręki, szarpnęło mnie do przodu, upadłam na dłoń w której nadal trzymałam lonże, aż do pewnego momentu bo karabinczyk przy wędzidle pękł. Jak wstałam zauważyłam, że mój serdeczny palc u lewej reki jest wykrzywiony nienaturalnie w stronę wnętrza dłoni i małego palca. I tak wylądowałam w szpitalu na 5h, a później w gipsie do łokcia na 25 dni, po zdjęciu gipsu okazało się, że mój środkowy też był wybity i skręcony. Nadal nie mogę ich wyprostować całkiem Smutny . Ale co tam, po 2 tyg w gipsie znów znalazłam się na końskim grzbiecie i pojechałam na stępa i kłusa w teren po okolicy Wesoly W ten sposób zakończyłam swoje praktyki w stajni w tym sezonie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kawa
Gość





PostWysłany: Wto 21:10, 31 Paź 2006    Temat postu:

Niestety chyba nikt nie jest pozbawiony takich doswiadczeń , choć w zasadzie dlaczego niestety ?Zawsze twierdze ze to dobre doswiadczenia, troche po nich cialo boli , ale przynajmniej czlowiek po nich mysli ,Byla to może moja 7 lekcja jazdy, pani instruktor pozwolila dłuzej jezdżącym adeptom skoczyć sobie
małą stacjonatke z kłusa . Musze sie tu przyznać ,że szalenie chcialam tez skoczyc , no i stalo sie .Jeżdzilam wówczas na Kurdeszu , kto go zna ten wie , jak reagowal na przeszkody .Konik byl bardzo chetny do skakania .Ale ja niestety wtedy na etapie klusa , bez umiejetności galopu i wstrzymania konika , najechałam na przeszkode w galopie ,odchylilam sie do tyłu . i,,,,,ryps....auuu , wyciagnoł mnie wodzami przed siebie , oczywiscie skoczyliśmy , ale kazde osobno .Leżąc jeszcze na plecach zobaczylam jego kopytka .Dwa miesiace , na łóżko wchodzilam i schodziłam z niego po kolanach - tak plecy bolaly .To była moja pierwsza i ostatnia w moim zyciu tak entuzjastycznie okazana chęć do skakania .Niestety pozostal uraz na psychice do dziś ,Jak musze skacze , ale wole- nie.Dużo , dużo póżniej trener zarządzil skoki . Jeżdzilam, a w zasadzie rozprężałam Cykade , na ktorej miał skakac Jasiu . A Jasiu siedział wówczas na Indexie, potem miala nastapic zmiana i ja po skokach mialam rozstepować Indexa.Index miewal czasami takie chumoryże - nie dawal sie dosiąść nastepnemu jeżdzcowi na ujeżdżalni .Trener przytrzymal Indexa i ja włożyłam stope do strzemienia - koń wyrwal galopem . Ja z nogą w strzemieniu ,wściekla , jakos tam sie trzymając zdołałam z impetem i przeklenstwem pod nosem przerzucić noge nad siodłem .Ale skubany stwierdzil że skręci w przeciwnym kierunku,A ja efektownym przerzutem wyladowałam na ziemi po drugiej stronie ,W tym dniu jeszcze dwa razy probowałam go dosiąść na ujeżdzalni , z podobnym skutkiem . Kon został w reku odprowadzony do stajni.Wszystkie te przygody opisane dotychczas łączy wspolna niechęć do odwiedzin u lekarza po takich przygodach , ja też oczywiście nie bylam. siekiera siekiera siekiera
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
haneczka



Dołączył: 23 Gru 2005
Posty: 448
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Sosnowiec

PostWysłany: Wto 21:28, 31 Paź 2006    Temat postu:

Ja poszłam do lekarza tylko wtedy, kiedy miałam podsinione oczy, po prostu tak okropnie wyglądałam, że nie chciało mi się tłumaczyć wszystkim w pracy co mi się przytrafiło i wzięłam wtedy L-4.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ada
Dawniej Floppy...


Dołączył: 16 Cze 2006
Posty: 1398
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Rybnik
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:35, 31 Paź 2006    Temat postu:

A propos Waszych wypowiedzi to zastanawiałam się jakie ja miałam przypadki z "dzikich prerii" przez te wszystkie końskie lata.
Pamiętam parę niebezpiecznych sytuacji, które na szczęście dobrze się skończyły:
1. Nie polecam popijania mineralnej z plastykowej butelki z konia (przede wszystkim młodego). Dla mnie taka przyjemność skończyła się naderwaniem mięśni szyji i kręgosłupa. Reakcja konia na trzask pustej butelki była histeryczna, koń wyrwał tak szaleńczym galopem, że cudem nie spadłam i gdzieś mnie nie stracił.. nie

2. Nie polecam przywiązywać konia do drewnianego ogrodzenia. Ten wypadek skończył się dla mnie wstrząsem mózgu, utratą na godzinę wzroku a w konsekwencji problemami z oczami w dłuższej perspektywie..
Stałam tyłem do drąga, wokół którego owinęłam uwiąz na którym przywiązany był koń. Koń się czegoś wystraszył, szarpnął i wyrwał bardzo grubą, długą na ok 4m górną część ogrodzenia, którą ja dostałam w podstawę czaszki.. Całe szczęście że mnie nie zabił i że sobie nie połamał nóg na tym drągu. ojoj

3. Trzeci przypadek też skończył się szczęśliwie ale boleśnie dla mnie. Zostałam skopana w boksie przez konia który akurat miał w tym momencie taki kaprys. Nie zdążyłam wyskoczyć z boksu, bo wstręciuch odciął mi drogę i przepchnął mnie w tył boksu, po czym posłał strzał z zadu..Moje biedne pośladki na szczęście zamortyzowały ten strzał, także przez jakiś czas mialam fajne pieczątki. uuu

Reszta przypadków mieściła się w zakresie mojej osobistej tolerancji na wybryki końskie i na zakres niebezpiecznych zdarzeń jakie niesie ze sobą jeździectwo.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kawa
Gość





PostWysłany: Wto 21:42, 31 Paź 2006    Temat postu:

jednym zdaniem miałaś na na d,,, ciekawe "palenia"
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Stajenka Strona Główna -> Boks 1: BIEGALNIA Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
Strona 1 z 8

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin