Forum Stajenka Strona Główna Stajenka
Miejsce, którego nam brakowało :)
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Zasada ograniczonego zaufania?
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Stajenka Strona Główna -> Boks 1: BIEGALNIA
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
martik
-admin z przypadku-


Dołączył: 17 Lis 2005
Posty: 9231
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Czekolandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 11:56, 17 Lut 2009    Temat postu: Zasada ograniczonego zaufania?

Iandula napisał:
Niewiele wiem o metodach naturalnych, jeżdżę klasycznie i stale mnie coś zaskakuje, ale nie wyobrażam sobie mieć własnego konia i nie mieć do niego zaufania i vice versa, żeby on nie miał do mnie mysl
nie buduje się tego od razu, ale prędzej czy później ono jest

Zainspirowala mnie Iandula... Jak to jest z zaufaniem do koni? Macie, nie macie? Na ile mozecie sobie z danym osobnikiem pozwolic a na ile trzeba pamietac, ze to zwierze, powodowane instynktami?
Co to jest zaufanie w ogole? Wiara, ze kon zawsze zachowa sie tak samo? Ze nie zrobi nam krzywdy? A jesli zrobi krzywde przez przypadek albo niechcacy, to zaufanie nadal mozna podtrzymac czy juz nie?
Na ile mozna zaufac koniom szkolkowym lub koniom wielu jezdzcow?

Niektorzy moze pamietaja, ze kiedys pojechalismy z riderem w teren i jego ogier zaczal pokazywac "pazury", bo szedl kolo grzejacej sie klaczy. Rider wtedy zapanowal nad Nepalem ale ja do konca nie wiem- kiedy sie konczy zaufanie w takiej sytuacji. Przeciez jakby go puscil, to poped plciowy wzialby gore i kon na pewno nie zwazalby na jezdzca na grzbiecie kobyly...
Druga sprawa to przypadkowe zachowania, wynikajace z lekliwosci koni. Ufam mojej kobyle, przechodze za jej zadem, klecze przy nogach ale przeciez dobrze wiem, ze jak sie wystraszy, to moze zapomniec o mnie, bedacej blisko jej kopyt. I czy to wowczas znaczy, ze nie moge jej ufac?

Co Wy myslicie?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Boubi
Melka i rżysko jest ponad wszystko ;)


Dołączył: 24 Maj 2007
Posty: 4504
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Raciborz-Lozanna

PostWysłany: Wto 12:17, 17 Lut 2009    Temat postu:

Martik,
Chyba juz gdzies, moze przy okazji innego watku, rozwazalismy ten temat. Ale nigdy nie za wiele (nawet powtorzen).
Moje zdanie jest takie:
Konia, zwlaszcza swojego (albo takiego, na ktorym dlugo sie jezdzi), mozna z czasem dobrze poznac. Dziala to oczywiscie vice-versa.
Mozna tez - w miare - przewidywac jego reakcje i wiedziec a priori na ile potrafi sie buntowac, na ile potrafi w tym "buncie" byc niebezpieczny itp, itd.
Natomiast wszyscy i zawsze (takie jest moje zdanie) powinni miec tzw "organiczone zaufanie" do swoich koni i nie zapominac, ze konie z ich pierwotnymi instynktami - pozostana zawsze konmi!
Ja tez ciagam Melke z tylu za ogon, kucam przy jej nogach, czasami wlaze niemal pod brzuch, ale naturalnie moze sie zdarzyc, ze nagle cos ja przestraszy i zupelnie niechcacy staranuje mnie jak zdzblo trawy.
Mam pelna swiadomosc, ze choc ryzyko jest minimalne - to jednak jest.
Ale czy takie wypadki sa nam "zapisane w gwiazdach"??? Pewno o tym nie myslimy i robimy to co robimy, wierzac ze bedzie bezpiecznie i ze nic sie nie stanie.
Zaufanie - tak, ale ograniczone.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
rzepka
na grzbiet koński - z płota wchodzę :D


Dołączył: 07 Wrz 2007
Posty: 2426
Przeczytał: 1 temat

Skąd: Spisz

PostWysłany: Wto 12:55, 17 Lut 2009    Temat postu:

Zgadzam się. P. Mickunas opisywał przypadek, kiedy właścicielka konia, b. spokojnego, członka rodziny niemalże - klęknęła, aby wyczyścić mu kopyto. Koń nagle spłoszył się wyskakującego psa, przegalopował jej po głowie i dziewczyna zmarła. To było podane jako przykład, że chociaz ufamy -iż nasz koń świadomie nas nie skrzywdzi, to nigdy nie można wykluczyc przypadku - instynktu ucieczki, natury, samoobrony.
Martikowi chodziło chyba o świadomą działalność zwierzęcia, które z premedytacją chce/nie chce nas skrzywdzić, prawda?
To ja powiem tak: świadomie - nigdy nie skrzywdzi mnie Dziunia. To najspokojniejszy, najpewniejszy koń jakiego znam. 100% pewności. Nawet uszu nie potrafi stulić na człowieka :D Dora - już nie - może kopnąć, ugryźć - jak jest wkurzona.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
pumcia
Lewada? Co to dla nas :P Deeesstaaa!


Dołączył: 18 Lis 2005
Posty: 778
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Sączów/Warszawa

PostWysłany: Wto 13:44, 17 Lut 2009    Temat postu:

Trudno tu z Wami dziewczyny polemizować bo to wszystko prawda co piszecie. Dodam tylko od siebie, że nadmierne zaufanie jak i nadmierna rezerwa są niewłaściwe w stosunkach miedzy koniem i człowiekiem (choć miedzy ludźmi chyba też Wesoly Co to dokładnie znaczy nadmierna to zależy od konkretnego przypadku u jednego konia stawanie za zadem to zdecydowanie nadmierne zaufanie a u innych to norma Wesoly Staram się wszystkie konie, z którymi mam do czynienia uczyć, że wszędzie się wokół nich chodzi, dotyka i np. zarzuca a nie zakłada derkę. Przyzwyczajam konie do takich zachować powoli ale konsekwentnie i to pozwala zmniejszyć rezerwę na korzyść zaufania.

Cudownie by było gdyby można się tak całkowicie zaprzyjaźnić ale chyba w to tak naprawdę nie wierzę. Zawsze mogą zaistnieć okoliczności, które spowodują że instynkt weźmie górę. Co nie przeszkadza mi klękać, stawać za zadem i wykonywać inne czynności niezbyt bezpieczne ale wyłącznie w stosunku do koni, które znam. W przypadku obcych zachowuje się bardziej ostrożnie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
siwula
Ranny ptaszek, czyli mow mi skowronku ;)


Dołączył: 29 Paź 2008
Posty: 1094
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wodzisław Ślaski
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 13:57, 17 Lut 2009    Temat postu:

Ja mojego orła kupiłam jak miał trzy lata i do tego czasu nikt nic z nim nie robił. Jak przyszedł to baardzo ostrożnie poznawałam go krok po kroku. A że należy raczej do tych "elektrycznych" koni, było co robić. Obecnie podobnie jak Boubi robię koło niego wszystko bez obaw, ale w 100% nie ufam żadnemu zwierzakowi, uważam bowiem, iż instynkt jest u nich silniejszy niż wyuczone zachowania.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
blueberry
geniuszka rewolucjonistka


Dołączył: 20 Mar 2007
Posty: 462
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z zewsząd
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 18:22, 17 Lut 2009    Temat postu:

siwula napisał:
Obecnie podobnie jak Boubi robię koło niego wszystko bez obaw, ale w 100% nie ufam żadnemu zwierzakowi, uważam bowiem, iż instynkt jest u nich silniejszy niż wyuczone zachowania.


uważam dokładnie jak Wy. Mój koń też należy do tych mocno elektrycznych, chociaż kupiłam go gdy miał niespełna 4 lata i był ledwo co zajeżdżony to i tak już został zrażony do jeźdźca. Z czasem i ilością wspólnej pracy się uspokoił, stał się prawie do "rany przyłóż" i choć znam go bardzo dobrze, on mnie też, stoję za nim gdy go kąpię czy czyszczę, zdarzało mi się przejść pod brzuchem podczas ubierania owijek, ale nie jest i nigdy nie będzie pluszowym konikiem przy którym będę miała 100% pewność, że nie zrobi niczego co mogłoby być niebezpieczne czy zaskakujące.

Ale to jest chyba najlepsze w tych całych koniach, współpraca z żywymi stworzeniami, które mają swoje indywidualne charaktery i zachowania, a nie z robotami, które będą zawsze posłuszne i zachowują się wedle kilku wgranych scenariuszy... Mruga
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Iandula



Dołączył: 06 Gru 2006
Posty: 6184
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Wto 22:14, 17 Lut 2009    Temat postu:

Cieszę się, że ostatnio inspiruję tak wiele osób do różnych przemyśleń, a nawet działańWesoly

Moja wypowiedź dotyczyła raczej zachowań zamierzonych
bliska jest mi wypowiedź rzepki, na tyle znamy własne konie, że wiemy, którego gałgana na co stać
natomiast jeśli kobyłę, którą do badania się pętało i zakładało dudkę , bądź podawało głupiego Jasia, a ja ją mogę trzymać tylko za lewy tył, na wysokości zadu, zwyczajnie przytulając się do niej, bo wtedy czuje się bezpiecznie i jest w miarę spokojna, to chyba możemy mówić tu o zaufaniu

Natomiast wszyscy i zawsze (takie jest moje zdanie) powinni miec tzw "organiczone zaufanie" do swoich koni i nie zapominac, ze konie z ich pierwotnymi instynktami - pozostana zawsze konmi! -- Boubi, na tym polega nasza wyższość, że to wiemy, chodziło mi raczej o zamierzone zachowania przeciwko ludziom, nawet my mamy swoje własne pierwotne instynkty jak to nazwałaś i wtedy reakcja może zaskoczyć odbiorcę, niech ktoś w obecności matki skrzywdzi jej dziecko ha

Cudownie by było gdyby można się tak całkowicie zaprzyjaźnić ale chyba w to tak naprawdę nie wierzę- da się, ale są to konie, którym poświęcamy ogrom czasu, nie sama jazda po południu, poklepać po dupci i do domu

Ale to jest chyba najlepsze w tych całych koniach, współpraca z żywymi stworzeniami, które mają swoje indywidualne charaktery i zachowania, a nie z robotami, które będą zawsze posłuszne i zachowują się wedle kilku wgranych scenariuszy...- Blue są sytuacje, gdzie niestety musimy wymagać pełnego posłuszeństwa ze względu na nasze bezpieczeństwo

nigdy nie będzie pluszowym konikiem przy którym będę miała 100% pewność, że nie zrobi niczego co mogłoby być niebezpieczne czy zaskakujące.

- to oczywiste, chociażby dlatego, że waży ponad 500 kg i wystarczy, że nas niechcący przydepnie
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
martik
-admin z przypadku-


Dołączył: 17 Lis 2005
Posty: 9231
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Czekolandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 10:53, 18 Lut 2009    Temat postu:

Z moim koniem znamy sie krotko, mam nadzieje, ze jeszcze wiele przed nami- takze w kwestii zaufania.
Przy kowalu mnie nie ma, przy badaniu weterynaryjnym bywam i wowczas ja trzymam, jesli jest potrzeba. Nie wiem czy ja to uspokaja, ciezko stwierdzic. W kazdym razie jesli czegos sie naprawde przestraszy, to nawet i ja nie pomagam- boi sie i juz. Ciekawe czy to jej przejdzie kiedys jak nabierze wiecej zaufania?

A teraz z punktu widzenia jezdzca szkolkowego... Tak sie zastanawiam nad dzialaniem instruktorow, ktorzy wsadzaja ludzi na konie mowiac- ten kon NIGDY nic zlego nikomu nie zrobil... Albo: ten kon jest bardzo spokojny, ja go doskonale znam... Na ile instruktor moze znac swoje konie? Na ile moze im ufac?
Pamietam, ze jak jezdzilam w szkolce, to wkurzalo mnie niemilosiernie jak instruktorka mowila do mnie- no podejdz blisko do tego konia, nie kopnie Cie, ja go znam od wiekow. A ja mialam opory, bo konia od wiekow nie znalam, instruktorce ufalam ale instynkt samozachowawczy podpowiadal co innego

I jeszcze jedna historia. Kiedys mialam jechac z ludzmi w teren. Do dyspozycji rozne konie i rozni jezdzcy. Poprzydzielalam konie wg najlepszej wiary i tak sie stalo, ze zostaly mi dwa konie- jeden wariat a jeden misiek. No i ja i jedna slabiej jezdzaca osoba. Mialam dylemat jakiego konia jej dac- od razu chcialam dac miska ale pomyslalam sobie, ze jak cos sie wydarzy, to moj wariat nie da mi zapanowac nad sytuacja i ta jedna osoba bedzie bezpieczna na misku ale ja moge stracic kontrole zarowno nad koniem jak i nad cala grupa. Dalam wiec tego drugiego konia a sama pojechalam na misku, nakazujac dziewczynie siedzenie mi na zadzie caly czas.
Teren odbyl sie bez przeszkod, dziewczyna przerazona oczywiscie ale kon "wariat" sprawdzil sie niezle, poza tym, ze caly czas siedzial mi na plecach... No i wydawalo mi sie, ze wszyscy zadowoleni a tymczasem kilka dni potem slysze, ze jestem samolubna i asekuracyjna, bo osobie slabszej dalam trudniejszego konia a sama "powiozlam" tylek na misku Nie powiem, przykro mi sie zrobilo, bo tu akurat naprawde nie o moja wygode szlo- to byl zwykly wynik kalkulacji i tyle. No ale w tamtej grupie juz na zawsze zostalam osoba wygodnicka...
Jak Wy byscie w tej sytuacji postapili? Ja nie ufalam temu koniowi i swoim umiejetnosciom, wiec wybralam bezpieczniejszy wg mnie wariant. Czy to zbyt duze asekuranctwo?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
rzepka
na grzbiet koński - z płota wchodzę :D


Dołączył: 07 Wrz 2007
Posty: 2426
Przeczytał: 1 temat

Skąd: Spisz

PostWysłany: Śro 12:02, 18 Lut 2009    Temat postu:

Nie, było w porządku, Martik. Ludzie nie zdają sobie sprawy z niebezpieczeństwa w terenie - gdyby Twój koń poniósł, mogło być niebezpiecznie z resztą grupy. Każdy sąd wydałby takie orzeczenie w razie wypadku - że wtedy jest Twoja wina, bo miałaś niewłaściwego konia. Prowadzący teren MUSI miec konia pewnego, spokojnego, żeby np w razie wypadku mógł zeskoczyć, sprawdzić, wezwać pomoc - a do tego musi być odpowiedni koń. Takie są zasady postępowania instruktora. Chyba że prowadzisz grupę sportowców lub instruktorów i wtedy możesz się bawić z wariatem, bo w razie czego każdy wie, co robić.
W naszej akademickiej stajni zawsze był określony, pewny koń pod instruktora w teren.
A teraz mój przykład - podobna sytuacja: miałam jechać w teren z dziewczynką, która słabo jeździ, ale jeździ. Zastanawiałam się, czy dać jej spokojną Dziunię, czy niepewną Dorę. Zdecydowałam, że to ja pojadę na "wariatce" Dorze, a jej dam grzeczną Dziunię. No i stało się (opisywałam wydarzenie w "kąciku zdechlaka" - Dora spłoszyła się, a ja zjechałam razem z siodłem). Dobrze, że Dziunia stała i nie poniosła dziewczyny. A gdybym zrobiła odwrotnie - to przejechałabym na Dziuni spokojnie, Dora za mna z dzieweczką tez poszłaby grzecznie i nie byłoby wypadku. Podjęłam złą decyzję dla dobra jeźdźca i o mało nie skończyło sie nieszczęściem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Faenza



Dołączył: 30 Gru 2008
Posty: 835
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 12:37, 18 Lut 2009    Temat postu:

Jako, że jeżdżę w rekreacji to mogę coś powiedzieć. W jednej stajni gdzie jeżdżę już jakiś czas mam tego swojego "ukochanego" konia. Ufałam mu przez dwa lata bezgranicznie, nie bałam się nic a nic ale teraz jestem bardziej ostrożniejsza odkąd chciał mi się zerwać z uwiązu bo się czegoś przestraszył niespecjalnie przecież ale przewrócił mnie. Całe szczęście, że pozbierałam się szybko i go uspokoiłam.
Z pewnością inaczej by to wyglądało gdyby to był mój koń bo wiem już mniej więcej co go irytuje, czego nie robić a na co pozwoli spokojnie ale co tu zrobić jak przychodzi do niego milion osób i niestety spora część nie potrafi zabrać się do czyszczenia co skutkuje potem szturchańcami z nogi przy czyszczeniu.

Tydzień temu zaczęliśmy jeździć w jeszcze jednej stajni i tam co mnie zdziwiło (pozytywnie oczywiście, przecież nas nie znają ) chcieli nam dać przygotowane konie a my mieliśmy tylko wsiąść. No ale poprosiłam grzecznie i mogliśmy na swoja odpowiedzialność wyczyścić koniki. Zapewniono nas, że są bardzo spokojne i nie kopią ale byliśmy cały czas uważni. Konie owszem spokojne ale nie znając ich miałam pewne obawy.

Razu pewnego kiedy mój "ukochany" miał problem z kopytem miałam wsiąść na inną klacz a tu przyszła matka z dwojgiem dzieci, którzy szczerze mówiąc nie radzili sobie najlepiej a w stajni została jeszcze jedna tylko bardzo eteryczna klacz. Co miałam zrobić odstąpiłam im spokojna kobyłę i sama wsiadłam na tą niezrównoważoną, którą szczerze mówiąc "dupa roznosiła". Gdybym miała taki dylemat żeby jechać w teren po prostu nie pojechałabym.
Nie jestem super jeźdźcem, mam wiele braków ale gdyby oni wsiedli na nią z pewnością skończyłoby się to upadkami.

Ostrożności nigdy za wiele, czasem przecież nawet ukochany koń może zrobić nam krzywdę niechcący.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Paskuda
Stajenkowy KO-wiec :)


Dołączył: 03 Kwi 2006
Posty: 5085
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Maroko - Orzepowice

PostWysłany: Śro 12:56, 18 Lut 2009    Temat postu:

Cytat:
Dalam wiec tego drugiego konia a sama pojechalam na misku, nakazujac dziewczynie siedzenie mi na zadzie caly czas.


Ja też nie widze innego rozwiązania, no chyba że ekipa mocna i "samoodpowiadająca", ale wtedy nie byłoby dylematu Wesoly
Zauważyłam też jeszcze jedną dziwną rzecz, że konie nerwowe, pobudliwe, wariaty czasami pod jeźdźcem kompletnie nie zdającym sobie sprawy z jego dziwactw chodzą jak baranki.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
nongie



Dołączył: 18 Lis 2005
Posty: 9086
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: woj.opolskie

PostWysłany: Śro 14:22, 18 Lut 2009    Temat postu:

martik napisał:
Jak Wy byscie w tej sytuacji postapili?


Chyba postapiłabym jeszcze bardziej asekurancko - nie wziełabym w teren osoby słabo jeżdzącej (chyba ze na stepa na uwiązie, na pewnym koniu).
A już słabo jeżdząca na niepewnym koniu - nawet "na zadzie" miśka - to byłby wg mnie zbyt duze ryzyko.


Ostatnio zmieniony przez nongie dnia Śro 14:22, 18 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Iburg
Lubię rude... Konie i koty :P


Dołączył: 18 Lis 2005
Posty: 7752
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Rybnik

PostWysłany: Śro 14:27, 18 Lut 2009    Temat postu:

Ja rozumiem że sa naciski ludzi na teren , bo płaca i wymagają. Jednak wg. mnie to dosyć niebezpieczny sport, i ja nie brałabym słabo trzymających się na koniu w teren. A tym bardziej grupy mieszanej gdzie są osoby lepiej i gorzej trzymające się na koniu. W teren jeżeli sa słabo jeżdżacy powinny byc małe grupy i to tylko na spokojnych koniach na step , ewentualnie wolny kłus. A jeżeli jest ktoś lepiej jeżdżący to powinien dostosować się to tych słabszych. Jeżeli nie ma spokojnych koni dla tych słabszych to bym ich na jazdę w teren nie brała.

Za wypadki odpowiada instruktor.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ansc



Dołączył: 26 Paź 2006
Posty: 1414
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Trachy
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 14:49, 18 Lut 2009    Temat postu:

Myślę dokładnie tak jak Nongie i Iburg, nigdy bym nie ryzykowała biorąc kogoś słabo jeżdżącego w teren, w dodatku na koniu który jest nieprzewidywalny. A co do zaufania jeźdźca do konia, nie będę powtarzać tego co wszyscy, dodam tylko tyle że człowiek uczy się cały życie i najczęściej na właśnych błędach, zwykle gdy jesteśmy zbyt pewni siebie popełniamy najwięcej błędów. My się tylko uczymy koni, powinniśmy szanować to że to one nam pokazują i uczą nas zachowań wobec nich.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
rzepka
na grzbiet koński - z płota wchodzę :D


Dołączył: 07 Wrz 2007
Posty: 2426
Przeczytał: 1 temat

Skąd: Spisz

PostWysłany: Śro 16:19, 18 Lut 2009    Temat postu:

Czasami instruktor nie ma możliwości wyboru: brać, czy nie brać w teren. Zwłaszcza, jak jest zatrudniony w "firmie" i musi wykonywac polecenia -np zabrać w teren klienta, który płaci, wymaga i nikogo nie obchodzi, czy on nadaje się w teren, czy nie. Jasne, że instruktor może odmówić - w końcu on odpowiada za bezpieczeństwo, ale wtedy ma wybór: albo...albo wynocha z pracy. Są inni na jego miejsce. Wiem, bo tak pracowałam przez jakiś czas. Nikogo nie obchodziło, co ja myślę o umiejętnościach klienta. Dostałam polecenie szefa - i musiałam tak kombinować, żeby klient przeżył. Innej opcji nie było Kwadratowy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Stajenka Strona Główna -> Boks 1: BIEGALNIA Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
Strona 1 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin